czwartek, 31 lipca 2014

Ode mnie dla mnie

Dziś jest dla mnie wyjątkowy dzień, bo moje urodziny. Uroki świętowania kolejnego roku, który przeminął, w środku wakacji są takie, że ciężko zorganizować jakąkolwiek większę imprezę, bo wszyscy są w rozjazdach. Już w gimnazjum się z tym pogodziłam i wystarczy mi towarzystwo najbliższych ;) Mimo wszystko zawsze przyjemnie sobie jakoś ten dzień umilić. Na szaleństwa nie mogę sobie obecnie pozwolić, bo remont mieszkania jest dziurą bez dna pochłaniającą przerażające ilości pieniędzy. Tradycji musi sie jednak stać zadość i kilka drobiazgów sobie sprawiłam ;)

  • lakier do paznokci Revlon Ginger Melon podobał mi sie już od dawna. Nie ukrywam, że głównie za sprawą uroczej buteleczki. Pomalowałam już nim paznokcie i na dniach pokażę efekty na blogu. Niestety, już widzę, że miłości z tego nie będzie. Przynajmniej flakonik pocieszy moje oko ;)
  • gumki do włosów Invisibobble- chciałam je sobie sprawić już dawno temu, w końcu mam i ja ;)
  • eyeliner w żelu Lasting Drama Maybelline- pilnie potrzebowałam eyelinera w słoiczku. Ciekawa jestem jak się sprawdzi :) Miał ktoś? 
  • agranowe serum do włosów Bioelixire- z racji tego, że powyższe zakupy przekroczyły 50zł, mogłam za 1gr kupić to serum (obecnie jest w Hebe taka promocja). Nie spodziewam się po nim zbyt wiele, może mnie pozytywnie zaskoczy ;)

poniedziałek, 28 lipca 2014

Promocja!

Cześć! Dziś przychodzę z szybkim wpisem na temat fajnej wyprzedaży w biedronce. Cieszące się jakiś czas temu dużą popularnością zestawy składające się ze szczotki do mycia twarzy czy przyrządu do manicure są obecnie przecenione na 10zł!


Sama skusiłam się na clarsonic dla ubogich ;) Jestem jeszcze przed pierwszym użyciem, ale póki co, szczotka najbardziej interesuje kota ;) Dodam, że zestawy pędzelków wyglądających jak Ecotools też są przecenione na dyszkę.

 Zainteresowane? ;)

niedziela, 27 lipca 2014

Minimalistyczny makijaż na lato

Przy obecnych upałach nawet nie patrzę w stronę podkładów, cieni do powiek, róży czy brązerów. W przypadku trzech produktów, po które w taką pogodę sięgam, ciężko mówić o pełnym makijażu, ale zupełnie mi one wystarczają. Dzięki nim czuję, że wyglądam dobrze, a nie muszę się przejmować spływającą tapetą. Skóra oddycha, filtr chroni ją przed słońcem, a ja nie muszę przy każdym zdjęciu okularów z nosa wycierać ich z podkładu. Kto zapewnia mi takie poczucie komfortu? Ta magiczna trójka:


Tusz do rzęs Curling Pump Up od Lovely totalnie skradł moje serce. To już jego drugie opakowanie, które mam i z pewnością nie ostatnie. Mimo upałów się nie rozmazuje, przez cały dzień pozwala mi sie cieszyć pięknie podkreślonymi rzęsami. Kredka do brwi Catrice w odcieniu 020 Date with As-tone stała się moim totalnym ulubieńcem już jakiś czas temu, nie wyobrażam sobie makijażu bez jej użycia. Pięknie podkreśla brwi i nadaje twarzy o wiele wyraźnieszy wyraz. Z tak obrobionym okiem sięgam już tylko po (najlepszą z jakiej do tej pory miałam okazję korzystać) pomadkę nawilżającą Nuxe Reuve de Miel. Przy mocnym słoncu muszę uważać na usta, ponieważ ekspresowo mi się przesuszają. Ta pomadka jest rewelacyjna, nie dość, że usta chroni, to jeszcze je pielęgnuje. Można na niej polegać, masełka do ust Nivei nie powinny przy niej nawet stać ;)

A z czego się składa Wasz makijaż na upały? ;)

piątek, 25 lipca 2014

Rimmel, Moisture Renew Lipstick, 180 Vintage Pink

Wielokrotnie podkreślałam, że jestem bardziej błyszczykowym niż pomadkowym typem. Moje szminki można policzyć na palcach jednej ręki, a i tak sięgam po nie od wielkiego dzwonu. Niedawno okryłam jednak na nowo jedną z nich, którą kupiłam podczas promocji -40% w Rossmannie. Mowa o nawilżającej pomadce Rimmela w odcieniu 180 Vintage Pink. 


Od razu wpadła mi w oko, gdy kilka lat temu zobaczyłam jej zdjęcia w interecie. Wiedziałam, że prędzej czy później będzie moja, jednak z biegiem czasu przytłaczająca popularność Rimmelowej Airy Fairy wyparła ją z mojej pamięci. Podczas wyprzedaży chciałam kupić właśnie tą drugą, ale (co było łatwe do przewidzenia) została wyprzedana. Wtedy właśnie przypomniałam sobie o Vintage Pink i nie wyszłam ze sklepu z pustymi rękami ;)


Jej kolor to ciemny, pudrowy róż. Pasuje zarówno do delikatnych makijaży jako wyraźny akcent na usta, jak i do ciemnych oczu, dopełniając lekko wampowego stylu. Jej aksamitna konsystencja sprawia, że pomadkę nakłada się bezproblemowo. Co najważniejsze nie przesusza ust oraz równo się ściera. Pod względem technicznym nie mam jej absolutnie nic do zarzucenia.


Jej kolor przyciąga wzrok i kilka razy dostałam komplement, gdy byłam nią pomalowana (u mnie takie coś jest wydarzeniem, więc tym bardziej zwracam na to uwagę ;)). Sama nie wiem, dlaczego przez taki czas w ogóle nie brałam jej pod uwagę przy malowaniu się. Teraz wręcz jej nadużywam ;)


Jak Wam się podoba? 

środa, 23 lipca 2014

Nowości ostatnich tygodni

Ostatnio wiele blogów przeżywa kryzys, część się przebranżawia. Gdybym miała pisać zgodnie z tym, co obecnie mnie zajmuje najbardziej, to musiałabym stać się budowlaniarką ;) Kosmetyki zdecydowanie zeszły na dalszy plan. Jak już robię jakieś zakupy to są to głównie ciuchy. Moja szafa jest dość nudna, w tym roku postanowiłam więc zaszaleć i kupować rzeczy, których nigdy wcześniej nie nosiłam. W końcu mam kolorowe spodnie, maxi sukienki czy mój dzisiejszy zakup czyli kapelusz, którym chwaliłam się na instagramie ;)

Na szafiarkę przemieniać się nie zamierzam, więc oszczędzę Wam zdjęć moich łupów (a wierzcie mi, że w osiedlowym ciucholandzie znalazłam prawdziwe perełki ;)). Kosmetyków, których uzbierało się kilka jednak już nie odpuszczę. Co ciekawe, cały czas żyłam w przeświadczeniu, że kupiłam może 2-3 rzeczy :D


Arganową maskę do włosów 8w1 Eveline kupiłam w Biedronce za 10zł/500ml. Użyłam jej już kilka razy i póki co nie było efektu wow. Pewnie będzie to kolejny produkt, którego końca nie będę mogła się doczekać. A może ktoś jest z niej zadowolony? W przypadku zestawu składającego się z szamponu i odżywki Garnier z lawendą i różą, który również kupiłam w Biedronce za 10zł, od razu mogę napisać, że to nic dobrego. Szampon okrutnie wysusza włosy i robi z nich jedno wielkie siano, a odżywka nie daje w ogóle żadnego efektu...


Zupełną nowością jest dla mnie diamentowe serum wyszczuplające Eveline, które kupiłam dziś w Rossmannie na promocji za 15zł. Tyle dobrego się naczytałam o tych produktach, że będę mocno zawiedziona gdy nic się nie stanie ;) Wakacje mamy zaplanowane dopiero na połowę września, ale będę się ujęrdniać już teraz :D Zachciało mi się również wypróbować antyperspirant w spray'u Garnier Ultra Dry. Zużyłam już dwa opakowania jego odpowiednika w kulce i byłam bardzo zadowolona. Miałam jednak dość czekania, aż zaschnie pod pachą. Mam nadzieję, że wersja w spray'u będzie równie skuteczna, tylko sprawniejsza w obsłudze ;) Po dłuższej przerwie wróciłam też do mojego hitu, jakim jest masło do stóp o zapachu mięty i limonki Fuss Wohl. Duże opakowanie 200ml kosztuje około 13zł i starcza na długie miesiące. Nic nie działa na moje stopy tak dobrze jak on, każdemu polecam! :)


W końcu kupiłam jakiś inny zmywacz niż kauflandowy. Zmywacz z essence okazał się być bardzo przyjemny, jednak przeszkadza mi jego wielki otwór, przez który leje się za dużo płynu. Z kolei bardzo zadowolona jestem z kremu BB Holika Holika Petit. Nic więcej nie napiszę, będzie osobna recenzja. Kosztował mnie około 30zł na allegro. Ostanią rzeczą z kolorówki, którą kupiłam niedawno jest biały lakier do paznokci Lovely. Póki co tylko go podziwiam w buteleczce, ale niedługo się przełamię i wykorzystam w pełni ;)


Dziś przy okazji zakupów w Biedronce wpadł mi w ręce morelowy peeling Soraja, który kosztował mnie całe 3zł. Szaleństwo ;) Wróciłam też do najlepszego żelu do mycia twarzy, jakim jest kuracja antybakteryjna z Ziai. Bezproblemowo dostępna w aptece koło Hebe za 9zł :) Podmuchem nowości w mojej łazience jest olejek do twarzy z granatem Alterry. Rewelacyjnie spisywał sie u mnie olej kokosowy, zobaczymy jak ten gagatek sobie poradzi. Był tani, bo 30ml kosztowało około 8zł. Opakowanie z pompka spisuje sie póki co świetnie :)

A co Wy kupiłyście sobie ostatnio? Ciuchy, kosmetyki czy jeszcze coś innego? :)

wtorek, 8 lipca 2014

Kreatin Hair Mask Kallos

Pora nieco ponarzekać. Tym razem psy będę wieszać na kreatynowej masce do włosów Kallosa. Kupiłam ją, bo zachciało mi się czegoś nowego. Mam swoje trzy sprawdzone maski, Ziai, Alterry i Kallosa właśnie, ale nie, lepiej przecież robić zakupy w ciemno ;) Pamiętałam, że gdzieś kiedyś przeczytałam pozytywną opinię na jej temat i podczas wizyty w Hebe musiałam ją kupić. Kosztowała niewiele, bo 5zł/200ml. 


Co jej mogę zarzucić? Przede wszystkim to, że praktycznie nie działa na moje włosy. Zachowuję się bardziej jak kiepska odżywka niż maska. W ogóle nie ułatwia rozczesywania, włosy są po niej dziwnie napuszone. Nie zauważyłam żadnego wygładzenia czy odżywienia. Używałam jej zarówno po myciu włosów, nakładałam na suche czy morke włosy przed myciem i zawijałam je w turban, zawsze efekt był równie mizerny. Co gorsza, mam wrażenie, że przez tak kiepską pielęgnację stan włosów się pogorszył :(


Przy takim kombinowaniu na wszystkie sposoby szybko dobiłam dna niedoczekawszy się zadowalającego efektu. Zdecydowanie jej nie polecam. Odsyłam do podlinkowanych na początku wpisu trzech perełek, bo są moim zdaniem najlepsze. Kilka dni temu kupiłam (na fali poszukiwania nowości ;)) arganową maskę do włosów Eveline 8 w 1. Może ona dołączy do mojej złotej trójki ;) Dam znać niedługo!

Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Citric Acid, Propylene Glycol, Hydrolized Milk Protein, Hydrolized Keratin, Cyclopentasilioxane, Dimenthiconol, Parfum, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone

poniedziałek, 7 lipca 2014

Puder brązujący Essence A New Leauge

Chciałabym dziś lepiej pokazać puder brązujący, o którym wspominałam wczoraj w ulubieńcach. Wiem, że pokazywanie czegoś z limitki sprzed blisko dwóch lat jest nieco bezsensowne, ale może komuś przypadkowo wpadnie on w ręce, tak jak to było u mnie ;) 


Puder ten wchodził w skład limitki A New Leauge i jak tylko zobaczyłam jej zdjęcia w internecie to od razu miałam na niego ochotę. Niestety wszędzie byl wyprzedany lub, co gorsze, ze śladami palauchów. Pogodziłam się już z faktem, że nie będzie dane mi go wypróbować. Aż tu nagle na pierwszym spotkaniu blogerek, na którym byłam, w lipcu 2012 roku, otrzymałam go w prezencie! 


Od tamtej pory jest on moim głównym pudrem brązującym. W zeszłym tygodniu dobiłam w nim dna, jestem przekonana, że wykonczę go do ostatniego okruszka. Mozaika kolorów widoczna na zdjęciu bardzo mi odpowiada. Może zamieniłabym jeden ciemnobrązowy romb na jaśniejszy, ale już nie będę wydziwiać. Na początku robiłam sobie nim plamy, ale później gdzieś przeczytałam, żeby zawsze przed nałożeniem rożu czy brązera strzepnąć jego nadmiar z pędzla. Niby pierdoła, ale dla mnie to była prawdziwa rewolucja. Może i musiałam machnać ręką kilka razy więcej, ale za to przestałam być ruską lalą ;)


Jak widać kolory są deliktane, utrzymane w ciepłej tonacji. Nie umiem dobrze konturować twarzy, ale udaje mi się przy jego pomocy uzyskać efekt, który po prostu mi się podoba. A to chyba w makijażu najważniejsze ;)

niedziela, 6 lipca 2014

Ulubieńcy maja i czerwca

Wpisy z ulubieńcami, podobnie jak denka, są moimi faworytami. Dziś i ja podzielę się tym, co w ostatnich dwoch miesiącach mnie zachwyciło i nieskromnie zacznę od samej siebie ;)


A dokładnie od faktu, że 25.06 skończyłam studia. Obroniłam się na 5, i choć wiem, że nie ma to większego znaczenia, to i tak mnie to cieszy ;) Sam egzamin był o wiele mniej strasujący niż chociażby licencjacki, nie wspominając o wielu gorszych z początków studiów. Obronę miałam z samego rana i pierwsze co po niej zrobiłam, to nie licząc szybkiej wizyty w knajpce, żeby to uczcić, to w końcu porządnie się wyspałam, bez koszmarów o źle wstawionym przecinku w przypisach :D

Między złożeniem pracy w dziekanacie a samą obroną miałam trochę czasu. Z braku laku zaczęłam oglądać serial Dexter i przepadłam totalnie! Nie jestem osobą, która na bieżąco śledzi, co którego dnia ma premierę (pozdro Anula :D), oglądam kilka słowackich serialów, ale z racji tego, że lecą w porze, kiedy zazwyczaj robie obiad/myję naczynia/maluję paznokcie. Dexter mnie jednak wciągnął na całego i nie mogę się doczekać, aż włączę kolejny odcinek. Obecnie jestem przy końcówce siódmego sezonu i przyznam, że poziom napięcia się nieco obniżył, ale i tak mi się podoba :D Nie wiem czy jest sens Dextera polecać, bo pewnie już wszyscy go znają :P

Pozostając w temacie rozrywki, to byliśmy w kinie na Grand Hotel Budapest. Napisać rewelacja to mało, byłam tym obrazem zachwycona. Pod względem estetycznym film jest niesamowity, zrozumie ten, kto widział ;) Sama fabuła może nie porywa, ale w otoczeniu tak fantastycznej scenografii z dodatkiem poczucia humoru, które trafia do mnie w 100% wyszłam z kina w pełni zadowolona :)

Dziś mija równo 50 dni od kiedy adoptowaliśmy kota. Trochę dziwnie wstawiać go do ulubieńców, ale nie mogę postąpić inaczej. Każdy, kto nas odwiedza twierdzi, że to kot, który zachowuje się jak przytulanka. Ostatnio upodobał sobie do spania moją poduszkę i każdej nocy budzę się z jego ogonem/łapką/pupą/ na twarzy ;) Wciąż nic nie drapie, daje sobie przycinać pazurki i kocha pomidory :) Na zdjęciu siedzi właśnie w siatce, w której przyniosłam pomiodory z targu :D 

Moim głównym zajęciem ostatnich tygodni jest organizacja przeprowadzki. Gdyby chodziło tylko o przeniesienie rzeczy to byłabym szczęśliwa, musimy jednak wyremontować całe mieszkanie włącznie z wymianą instalacji elektrycznej. Czeka nas (a w szczególności sąsiadów) sajgon, ale nic nie cieszy człowieka tak, jak to że jest już na swoim. W ciągu zeszłego tygodnia poznałam więcej nazw narzędzi niż przez całe życie. Póki co zakupy kosmetyczne odeszły w niepamięć. Mogę zrobić haul z kablami, kafelkami oraz dziwnymi rzeczami, które nie wiem do czego służą, ale wiem, że są potrzebne ;)

Z racji tego, że codziennie spędzam całe dnie na naszej "budowie", to wieczorami padam i nie myślę o niczym innym jak prysznic i łóżko. Wielką osłodę (i to dosłownie) przynosi mi dzięki temu ciasto jogurtowe z owocami. Jest banalnie proste, szybkie i przede wszystkim smaczne ;) Totalnie niemodne ze względu na panującą wszędzie fit obsesję, ale nie interesuje mnie to :D Po ciężkiem pracy należy mi się coś od życia, czyż nie? ;) 

Żeby nie było, że tylko bawię się w budowlańca (choć w sumie tak jest, dziś pierwszy dzień od tygodnia, gdy nie ma mnie "na budowie"), to czasem też się pomaluję ;) Nie szaleję, bo codzienne wstawanie o 6 nie służy rozwijaniu życia towarzyskiego, a makijaż do dresów pasuje jak pięść do nosa. Mimo wszystko brązer z Essence i pomadka tej samej firmy w odcieniu 44 almost famous skutecznie poprawiają mi humor. Siegam po nie głównie dlatego, że nie da się nimi zrobić sobie krzywdy. Niby to niewiele, ale pomagają mi czuć się lepiej po całym dniu spędzonym na zrywaniu podłogi czy innych fantastycznych zajęciach ;)