czwartek, 6 lutego 2014

Kiko Ultra Tech Mascara

Nigdy nie zdarzyło mi się odwiedzić salonu Kiko, jednak posiadam kilka kosmetyków tej marki. Co więcej, sama ich nigdy nie kupiłam, zawsze trafiają do mnie w formie suwenirów ;) Z tuszem do rzęs Ultra Tech było nie inaczej, przyjechał do mnie z Rzymu i od razu poszedł w ruch. 


Niestety, miłości z tego nie było. Choć po kilku pierwszych użyciach byłam nim zachwycona to czar szybko prysł. Tusz ekspresowo zaczął gęstnieć, przez co się osypywał i był trudny w użytkowaniu. Dziwi mnie to tym bardziej, że sama zdejmowałam zabezpieczenia z opakowania i wiem, że wcześniej nikt w nim nie grzebał. 


Silikonowa szczoteczka należy do moich ulubionych. Początkowo fantastycznie rozdzielała i wydłużała rzęsy, jednak po kilku dniach stała się narzędziem do nakładania grudek. Nawet na zdjęciu widać je między poszczególnymi włoskami. 


Jak widać na zdjęciu, rzęsy wyglądają po prostu jak pokryte starym tuszem :(

Dobrze, że wstrzymałam się z wpisem na jej temat, bo po pierwszych dniach byłam gotowa napisać pieśń pochwalną na jej cześć, a tu taki klops!

5 komentarzy:

  1. Szczoteczka już mi się podoba a efekt bardzo fajny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda,że się nie sprawdziła;/

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiko polubiłam, ale tuszu jeszcze od nich nie miałam. Po Twojej recenzji prawdopodobnie się nie skuszę :(

    OdpowiedzUsuń
  4. nigdy nic nie miałam z Kiko :/

    OdpowiedzUsuń
  5. No szkoda że jednak się nie sprawdziła :/

    OdpowiedzUsuń