Niedawno był wpis o nieudanym kremie CC, dziś pora na moje małe odkrycie tego roku jakim jest krem BB Holika Holika Essential Clearing Petit SPF 30. Trafiłam na niego zupełnie przypadkiem, kiedy ktoś go polecał u kogoś w komentarzach. Miał być to dobrze kryjący, trwały i niezapychający krem BB. Stwierdziłam, że co mi szkodzi wypróbować, szczególnie, że nie był drogi, bo razem z przesyłką kosztował około 35zł za 30ml.
Holika Holika ma całą serię kremów BB Petit: odżywczy, rozświetlający, z zieloną herbatą, nawilżający oraz mój czyli oczyszczający. Jego głównym składnikiem ma być wyciąg z drzewa herbacianego, ale trudno mi to stwierdzić, bo na opakowaniu wszystko jest napisane krzaczkami ;) Przyznam szczerze, że nie liczyłam na wyjątkowe właściwości pielęgnacyjne tylko na to, żeby dobrze prezentował się na twarzy. Nie zawiodłam się ;)
Przy okazji wspomnę, że cieszę się jaki postęp jest z moją walką z trądzikiem. Przy takich wypryskach wystarczy mi już czasem tylko korektor. W zakładce trądzik można zobaczyć jak źle było ze mną w zeszłym roku. Zawsze mnie też bawi jak oglądam gładkie cery i czytam o wyimaginowanych problemach wymagających mocnego krycia :D Do rzeczy, poniżej zdjęcie obrazujące krycie kremu BB:
Nie wiem jak Wy, ale ja jestem zachwycona. To co się jeszcze przebija mogę spokojnie zakryć cienką warstwą korektora. Krycie oceniam tu na piątkę z plusem! Zwróćcie uwagę na delikatne rozświetlenie oraz wyrównanie kolorytu koło skrzydełek nosa czy pod oczami. Mam ogromne cienie, które na drugim zdjęciu wyglądają całkiem nieźle. Krem ma dobrą trwałość, przypudrowany moim obecnie ulubionym pudrem Catrice, trzyma się cały dzień. Prędzej korektor mi się zetrze niż on ;)
Kolor jest jasny i wydaje mi się, że dla większości będzie się nadawał tylko w chłodniejsze miesiące. Ja wciaż z utęsknieniem czekam na moje wakacje, więc póki co jest dla mnie dobry. To produkt w sam raz dla tych, którzy zawsze wybierają najjaśniejsze odcienie w drogerii. Jego konsystencja może być jego jedynym minusem. Jest całkiem treściwy i są pewne problemy z jego rozprowadzeniem. Nakładanie go pędzlem było kłopotliwe, robiły się smugi. Poradziłam sobie z tym wracając do początków swojej makijażowej przygody czyli nakładania palcami ;)
Krem faktycznie nie zapycha, ale jakiegoś dobrego wpływu na skórę nie zauważyłam, cóż primum non nocere. Przy jego nakładaniu trzeba jednak pamiętać o tym, że mniej znaczy więcej i nie przesadzić z jego ilością. Wtedy tworzy się efekt maski, który nie wygląda dobrze.
Jestem tym kremem zachwycona. Niestety jest dostępny tylko przez internet, ale wystarczy wejść na Allegro i gotowe ;) Mam nadzieję, że Was do niego zachęciłam. Teraz widzę różnicę między kremem BB z Azji a z naszych drogerii ;)