Większość moich róży do policzków jest w podobnych odcieniach dzięki czemu nie mogę narzekać, że któryś mi nie pasuje. Zazwyczaj używam jednego produktu przez kilka tygodni lub nawet miesięcy i później sięgam po coś innego. Prawie jakbym kupowała coś nowego :) Ostatnio moim nr jeden jest róż ze starej limitki Catrice Revolitare. Czyż nie jest piękny?
Pamiętam, że miałam problem, żeby go dostać. Trafił mi się dopiero podczas pobytu w Bratysławie, gdzie w DM zapłaciłam za niego około 6 ojro. Jest to piękne połączenie różu i rozświetlacza, przy umiejętnym trzymaniu pędzla można przy jednym pociągnięciu załatwić dwie aplikacje ;)
Takie ładne kolory!
Na poliku wygląda pięknie. Przy okazji widać jak nieźle zapchał mnie róż Marble Mania z Essence. Swoją drogą dało mi to do myślenia. Mam wiele róży i nie mam co udawać, że niektóre nie przekroczyły daty ważności. Niby suchym produktom nic się nie dzieje, a jednak! Co zrobić? Wywalić wszystko? No nie. Zużyć i kupić jeden nowy? Super, zajmie mi to chyba dziesięć lat.
Stąd moje pytanie: jak sobie radzicie z przedatowanymi kosmetykami tyu róż, cień do powiek, rozświetlacz? Nie ukrywam, że moim małym celem jest ograniczenie ilości wszystkiego co mam. Oddałam sporo ubrań z szafy, co ciekawe w ogóle nie zauważyłam ich braku! Tylko wisiały smętnie i wprowadzały mi zamieszanie przy porannym wyborze stroju. Dokładnie taka sama sytuacja jak wtedy, gdy przydużej ilości lakierów nie wiemy czym pomalować paznokcie ;) Wyniosłam też wiele książek do biblioteki, szczególnie tych mniej udanych ;) Ostatnio jedyne co kupuję poza jedzeniem to meble do mieszkania ;) I tu pojawia się pytanie, co z tymi ośmioma różami? ;)