środa, 31 lipca 2013

Pharmaceris

Kolejna paczka niespodzianka trafiła do mnie wczoraj. Gdyby nie kurier i jego niechęć do dostarczania przesyłek w miejsce pracy połączona z wyjazdem sąsiadki to cieszyłabym się tymi kosmetykami już tydzień temu... No nic, pochwalę się chociaż wszystkim z lekkim poślizgiem ;)

  • lekki krem głęboko nawilżający- już raz ten krem dostałam i nie byłam z niego zadowolona, nic to jednak, bo już mam pomysł na jego nową mamę ;)
  • emolientowy krem odżywczy na noc- ten krem również już kiedyś do mnie trafił :) jednak tutaj na szczęście rozpływałam się w zachwytach. Od dłuższego czasu używam kremu pod oczy z tej serii i uważam go za hit w swojej kategorii :)
  • żel do mycia twarzy i oczu kojący zaczerwienienia- totalna nowość jak dla mnie, nawet nie kojarzyłam, że Pharmaceris ma serię N. 
  • nawilżający fizjologiczny żel do mycia twarzy i oczu- piankę z tej serii dobrze wspominam, oby z tym żelem było podobnie :)
  • skoncentrowany szampon do włosów osłabionych- miałam styczność tylko z jednym szamponem Pharmaceris
  • piękna biała bransoletka, która cieszy moje oko :) lubię takie drobiazgi

niedziela, 28 lipca 2013

Lipcowe zużycia

Odgruzowywanie łazienki trwa w najlepsze. W tym miesiącu wśród dziesięciu produktów trafiły się dwa wyrzutki: róż i masło do ciała. Obecnie jedynym rodzajem produktów, które mi zalegają są wszelkiej maści balsamy do ciała. Nawet żeli pod prysznic mam sztuk dwie :)

  • masło do ciała Galanea soczysta brzoskwinia z hawajską wanilią- tak śmierdzącego produktu do ciała dawno nie miałam. Mam zamiar napisać na jego temat kilka słów w najbliższym czasie. Nie byłam w stanie go używać, bo dosłownie robiło mi się niedobrze...
  • róż wibo z różanej serii- kiedyś bardzo go lubiłam, niestety od ponad roku nie sięgnęłam po niego chyba ani razu i zdążył się przeterminować. Niby prasowane rzeczy są słabiej podatne na psucie i niektórzy trzymają je nadal choć data ważności minęła, ale ja z moją problematyczną cerą nie mogę ryzykować ;)
  • olej kokosowy z Biochemii Urody- zamówiłam kiedyś z ciekawości, przy okazji kupowania pudru bambusowego. Działał na moje włosy podobnie jak Vatika, tylko miał nieporęczne opakowanie.
  • antyperspirant Nivea Dry Comfort- już ostatnia kula Nivei, którą miałam w zapasach. Ta wersja ma w sobie coś dziwnego, co sprawia, że przy wysokich temperaturach moja skóra śmierdzi i to wcale nie potem ;/ jakby zachodziła jakaś reakcja... Nie zużyłam do końca, ale same rozumiecie, że nie mogę czegoś takiego tolerować ;)
  • wygładzające serum do rąk BeBeauty- swojego czasu naczytałam się jaki to cudowny produkt. Ucieszyłam się, gdy udało mi się na niego trafić, niestety okazało się, że u mnie zupełnie się nie sprawdził. Zamiast super nawilżenia miałam super przeciętność.
  • zmywacz do paznokci Blanchette- mój absolutny ulubieniec z Kauflandu. Bardzo wydajny, świetnie zmywa, nic nie przesusza. Już kupiłam kolejne opakowanie.
  • dwufazowy płyn do demakijażu Garnier- produkt bardzo popularny w blogosferze, nie mogłam go nie kupić ;) Faktycznie spisywał się bez zarzutu, z pewnością kiedyś do niego wrócę. 
  • peeling myjący under 20-  całkiem mocny zdzierak, z którym się polubiłam. Obecnie moim faworytem jest jednak korund, głównie ze względu na prostotę składu.
  • żel pod prysznic Isana z olejkiem pomarańczowym- bardziej niż za nim samym będę tęsknić za jego zapachem ;)
  • serum antycellulitowe Tołpa- pisałam o nim zaledwie wczoraj, więc odsyłam Was do recenzji :)

sobota, 27 lipca 2013

Ekspresowe serum antycellulitowe 14 dni Tołpa Dermo Body Cellulite

Letnie miesiące zdecydowanie mi nie służą. Co roku utwierdzam się w przekonaniu, że przeprowadzka w rejony, gdzie temperatura nie przekracza dwudziestu kilku stopni jest nieunikniona. W takich warunkach nie wyobrażam sobie mieć na sobie coś dłuższego niż szorty. Dbanie o kondycję nóg staje się w takiej sytuacji sprawą priorytetową. Choć daleko mi do figury modelki to przestałam sobie zaprzątać głowę tym, że nie wyjdę w krótkich spodenkach, bo mam grube baleroniki. Nie po to schudłam w swoim czasie 20kg, żeby teraz się tym dodatkowo stresować, do diaska ;) 


W utrzymaniu wyjściowego stanu moich nóg pomagało mi oprócz biegania antycellulitowe serum ekspresowe dermo body z Tołpy. Pokaźną paczkę kosmetyków tej firmy dostałam podczas wrocławskiego spotkania blogerek, które miało miejsce w czerwcu. Na widok tego produktu od razu zaświeciły mi się oczy i sumiennie stosowałam je przez blisko 1,5 miesiąca, 2 razy dziennie. Wczoraj pompka wydała z siebie ostatki produktu, rano wylizałam je do sucha dzięki czemu mogę z czystym sercem napisać recenzję.

Zacznę od tego, że widoczne na zdjęciu obok serum to nieco wyższa półka cenowa niż powszechnie znane i lubiane kosmetyki wyszczuplające z Eveline czy Perfecty. Za 250ml produktu przyjdzie nam zapłacić około 65zł (widziałam, że teraz jest on objęty promocją w rossmannie). Nie zauważyłam w jego przypadku żadnego działania rozgrzewającego czy chłodzącego i w sumie odbieram to jako plus. Nawilżenie też uznałabym za typowe dla produktów wyszczuplających: oliwka hipp to to nie jest, ale jakiś super wysuszacz też nie. W zimie nakładałbym na niego z pewnością jeszcze coś mocniejszego, teraz jest w sam raz. To, co mnie najbardziej drażni od strony technicznej to jego zapach, jak dla mnie wypisz wymaluj śmierdzi męskimi produktami WARS ;) O ile w przypadku panów mi to nie przeszkadza to już w moim kosmetyku jest to dla mnie coś nie halo. Dla równowagi powiem, że uwielbiam jego konsystencję oraz zawarte w nim drobinki- po porannej aplikacji nogi przez cały dzień wyglądają na subtelnie rozświetlone, (bez chamskiego brokatu oczywiście ;)).

drobinek nie widać na zdjęciu, wiem :(
Jeżeli chodzi o samo działanie to jestem pozytywnie zaskoczona. Najlepiej określi je niezbyt zgrabne sformułowanie, że po aplikacji serum trzyma skórę nóg, pośladków oraz brzucha w kupie, wyraźnie jest ujędrniona i mniej galaretowata. Oczywiście jestem świadoma, że to również uboczny skutek mojego trybu życia. Nie mniej jednak za każdym razem powtarzam, że (przynajmniej w moim przypadku) używanie balsamów ujędrniających/wyszczuplających/antycellulitowych itp jest dobrą motywacją do ćwiczeń. Skoro już działam na płaszczyźnie kosmetycznej, to czemu nie działać poprzez ruch? ;)

Serum używałam z przyjemnością, pomogło mi ogarnąć pozimowy marazm skórny. Myślę, że to fajny produkt na antycellulitowy rozruch, choć nie uważam go za rzecz niezbędną. Dodam jeszcze tylko, że ostatnio pożegnałam się z moją szczotką do masażu ciała, niestety moje naczynka okazały się dla niej za słabym konkurentem. Zamiast tego za całe 13zł kupiłam w rossmannie takie cudo:

www.rossnet.pl
Liczę, że okaże się łagodniejsze dla naczynek, ale równie pomocne w walce z cellulitem. Lubię się nim porządnie wymasować z rana, od razu człowiek jest bardziej rozbudzony :)

niedziela, 14 lipca 2013

Pierwsza pomoc w rysowaniu kreski

Nigdy nie byłam ekspertem w rysowaniu kresek. Czasem wyjdą ładnie, czasem paskudne. Zazwyczaj jak mi zależy, żeby było wszystko równo to jest ta druga opcja, oczywiście krechy machnięte od niechcenia zazwyczaj wyglądają lepiej niż te, nad którymi siedziałam godzinami. No nieważne. Niby nauka czyni mistrza, jednak lata malowania doprowadziły mnie do tego, że bez odpowiedniego osprzętu nie mam się za co zabierać ;)


Podstawą jest dobry pędzelek. Moim pierwszym był ten z essence, nie dość, że bardzo tani to powszechnie dostępny- w sam raz na początek. Nie mówię, że z czasem stałam się bardziej wymagająca, bo pewnie gdyby nie YT i blogi to w życiu bym nie usłyszała o moim drugim i jak do tej pory ostatnim pędzlu do eyelinera czyli skośnym 30T z inglota. Choć potrzebowałam chwili, żeby załapać jak go trzymać to teraz nie wyobrażam sobie kreski bez niego. Jakoś lepiej leży w ręce niż ten z essence, jest bardziej precyzyjny. Tego pierwszego oczywiście nie wyrzuciłam, używam go codziennie do podkreślania brwi.


Pędzelek sam jednak kreski za nas nie namaluje. Czasem ręka zadrży i katastrofa gotowa. Tutaj moim odkryciem ostatnich miesięcy są waciki kosmetyczne z rossmanna. Kupiłam je za mniej jak 2zł, a są po prostu niezastąpione przy poprawkach, sprawują się o niebo lepiej od swoich klasycznych, niewyprofilowanych braci. 


Gdy mam już pędzelek i wacik to mogę spokojnie sięgać po ulubiony eyeliner. Jest nim bezapelacyjnie żelowy z essence. Prawie wykończyłam wycofany już brązowy odcień i z pewnością wrócę po jego czarnego brata. Wiem, że nie wszyscy za nimi przepadają, ale przecież najważniejsze to znaleźć coś w sam raz dla siebie, czyż nie? ;)


Jakbym miała wybierać między cieniami do powiek a eyelinerem to bez mrugnięcia wybrałabym eyeliner :) Jednak z kreską na oku czuję się najlepiej.

A jak jest u Was? 

sobota, 13 lipca 2013

Krem nawilżający, cera wrażliwa i alergiczna SPF 30

Ostatnia wielka paczka od Lirene przypomniała mi o kosmetyku, który jakiś czas temu poszedł w kąt. Ociągałam się z tym wpisem, ponieważ jestem kremem nawilżającym do cery alergicznej i wrażliwej z Lirene bardzo rozczarowana. Liczyłam, że za małe pieniądze (20zł za 50ml) znajdę fajny krem z filtrem. Wszystko na to wskazywało przez dobry miesiąc użytkowania, niestety później okazało się, że przyjaźni z z tego zdecydowanie nie będzie. 


Krem jest dość gęsty, potrzebuje chwili, żeby się wchłonąć. Nie ma mowy o nałożeniu podkładu bez odczekania przynajmniej kilkunastu minut. Ogólnie krem ten nie jest zbyt skory do współpracy z podkładem. Jeden spisałam już na straty, okazało się, że tylko na tym kremie waży się okrutnie i wygląda fatalnie. Na szczęście teraz, gdy temperatury niebezpiecznie rosną posiłkuję się samym korektorem i pudrem, więc ten problem jest do przełknięcia.


Nie do przyjęcia jest jednak to, że z każdym coraz cieplejszym dniem moja skóra wyglądała coraz gorzej. Oprócz coraz częściej pojawiających się wyprysków miałam wrażenie, że się ona wręcz dusi pod tym kremem. Nawilżenie zaczęło mi bardziej przypominać natłuszczenie, zaczęłam się świecić jak latarnia... Długo się nie wahałam i odstawiłam krem, i co? Wszystko jak ręką odjął...

Niesamowicie żałuję, że Lirene wycofało ze sprzedaży ten krem. Bardzo go lubiłam i świetnie się spisywał latem. Obecnie mam uraz do kremów na dzień ze stajni dr Ireny Eris, przerzuciłam się na jedno cudo Tołpy i nie mogę się nadziwić, że krem na dzień może być tak rewelacyjny :)

Skład: Aqua, Ethylhexyl Methoxycinnamate, C12-15 Alkyl Benzoate, Glycerin, Cyclomethicone, Caprylic/Capric Triglyceride, Octocrylene, Cetyl Alcohol, Dimethicone, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Propylene Glycol, Potassium Cetyl Phosphate, Titanium Dioxide, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Tocopheryl Acetate, Polyacrylamide, Allantoin, Ethylhexylglycerin, Glyceryl Polyacrylate, C13-14 Isoparaffin, Alumina, Laureth-7, BHA, Simethicone, Triticum Vulgare (Wheat) Germ Protein, Phenoxyethanol, Methylparaben, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Propylparaben, Ethylparaben, Butylparaben, Polyaminopropyl Biguanide. 

poniedziałek, 8 lipca 2013

Paczka jak ta lala epizod piąty

Paczki z Laboratorium Kosmetycznego Dr Ireny Eris zawsze przychodzą niezapowiedziane. Gdy rano zadzwoniła mama, że w rodzinnym domu czeka na mnie wielka paczka coś czułam kto może być jej nadawcą. Nie uwieczniłam na zdjęciu wielkiego pudła, w którym wszystko do mnie dotarło, nie miałam siły go transportować do domu po pracy. Zabrałam tylko kosmetyki, a i to nie wszystkie. Seria dla mężczyzn znalazła już nowy dom, podobnie jak i plastikowy bidon :)


Jak widać dużo, dużo dobroci. Z bliska wszystko prezentuje się następująco:


Żele pod prysznic Lirene: rajski granat, kusząca gruszka oraz soczyste winogrona. Niestety produkty te nie służą mojej skórze (już testowałam ;)) więc znajdą nowy dom ;) Co jak co, zapachy mają boskie :)


Seria Young 20+, zapewne odpowiedź na częste stwierdzenia używam kosmetyków under 20, choć jestem już dawno over 20 ;) Nie ukrywam, że te produkty zainteresowały mnie najbardziej z całej paczki. Ciekawe jak się spiszą płyn micelarny z tańczącymi drobinkami, krem bb z bambusem, lotosem i lilią wodną, kremo-żel z witaminowymi drobinkami, żel myjąco-peelingujący z pomarańczą oraz energetyzująca pianka myjąca z guaraną. 


Z Under 20 też się coś znalazło, a dokładnie: krem bb lekki krem + puder, termoaktywny peeling wygładzający oraz fluid matujący.


Multifunkcyjny krem na noc, na dzień oraz krem bb


Nowa odsłona serii antycellulitowej. Ciekawe czy przypadnie mi do gustu bardziej od poprzedniej. Na zdjęciu widać serum, balsam, żel pod prysznic, peeling, maskę oraz ręcznik, który robił za tło w dzisiejszym poście ;)


Ostatnim już bohaterem dzisiejszego wpisu jest spinka z hawajskim kwiatem, która zdobi mojego koczka od kiedy rozpakowałam przesyłkę. Normalnie dzień dziecka w lipcu ;)