Dziś chciałabym napisać kilka słów na temat kremu, który kupiłam totalnie przez przypadek kilka miesięcy temu, a okazało się, że zagościł u mnie na dużej. Właśnie kończę już drugie opakowanie odżywczego kremu balsamu Garnier Hydra Adapt. O ile pudełeczko po kremie jest z każdej strony zapisane obietnicami producenta o cudownym działaniu, to skupię się na tym, co sama zauważyłam.
Kremu używam zazwyczaj na dzień, ale na noc też się sprawdza, gdy jest cieplej. Jest on wyjątkowo gęsty i bardziej przypomina mi swoją konsystencją balsam do ciała niż krem do twarzy. Na całe szczęście dobrze i całkiem szybko się wchłania dzięki czemu nie ma później problemu z nałożeniem podkładu. Krem faktycznie bardzo dobrze nawilża skórę, przez długi czas miałam
problemy z suchymi skórkami na całej twarzy, przy jego regularnym
stosowaniu nie muszę się już z nimi męczyć :) Nie miałam po nim żadnego problemu z zapychaniem, co jest u mnie częste.
Taka niepozorna różowa tubka, a tak się u mnie sprawdza. Wcześniej miałam duży przerób kremów na dzień, bo po większości strasznie rolował mi się podkład. Nie mogłam na nic trafić, a tu taka niespodzianka :) Prawdę powiedziawszy kupując go myślałam raczej o stosowaniu jako balsam do ciała w wersji mini ;) Teraz kończę drugą tubkę i wiem, że to nie koniec!
Mimo wszystko jakoś mnie nie ciągnie do pozostałych wersji tego kremu, jednak róż to jest to ;) Teraz kupiłam sobie nawilżający krem do twarzy z Tołpy, zobaczymy czy pobije moją sympatię do różowej tubki ;)