piątek, 29 czerwca 2012

Czerwcowe zużycia

Cześć Dziewczyny :) Zbliża się koniec miesiąca czyli pora kiedy nadchodzi wysyp jednych z moich ulubionych wpisów- ulubieńców oraz denka. Nie wiem jak to działa, ale zbieranie pustych opakowań przez cały miesiąc sprawia mi ogromną radochę ;)

  • eyeliner Wibo- mam wrażenie, że zmieniono jego formułę, kiedyś spisywał mi się o niebo lepiej. Teraz porzuciłam go na rzecz eyelinera z Sephory i ten zdążył wyschnąć na wiór...
  • krem pod oczy do cery wrażliwej i alergicznej- bardzo przyjemny krem pod oczy, dobrze nawilżał i nie podrażniał. Wróciłam jednak do mojego ulubieńca z Flos-Leku :)
  • krem do twarzy Lirene do cery normalnej i mieszanej- świetny krem, cieszę się, że go odkryłam. Idealny na dzień w ciepłe dni.
  • peeling Synergene- okropnie mocny zdzierak, który totalnie nie nadaje się do twarzy! Zużyłam go do stóp...
  • pomadka Palmer's- dostałam ją od Simply i zużyłam z przyjemnością :) Pięknie pachnie, dobrze nawilża i jest wydajna. Jeśli tylko macie okazję ją sobie sprawić to nie wahajcie się nad jej zakupem :)
  • jeżynowy balsam do ciała The Body Shop- rewelacyjny balsam na lato. Pięknie pachnie, dobrze nawilża, ekspresowo się wchłania. Do tego nie kosztuje wiele, gorąco polecam :)
  • odświeżający tonik Corine de Farme- przyjemny tonik, ale te od Lirene działają na mnie lepiej więc im pozostanę wierna ;)

czwartek, 28 czerwca 2012

Błyszczykowe love czyli Essence Stay With Me Kiss Kiss Kiss

Cześć Dziewczyny :) Czasem w różnych tagach pojawia się pytanie: co wolisz, błyszczyk czy szminkę? Od jakiegoś czasu jestem totalnie zakochana w błyszczykach i stawiam właśnie na tę opcję. Moja kolekcja powolutku się rozrasta, a mi wciąż przybywa nowych kandydatów do zakupu :) Jednymi z tańszych i bardziej popularnych dostępnych na rynku błyszczyków są Stay With Me od Essence. Kilka dni temu sprawiłam sobie jeden z nich, dokładnie 07 Kiss Kiss Kiss. Za 4ml produktu płacimy 9zł, cena zdecydowanie zachęca do wypróbowania :)


Nie wierzę, że ktoś zainteresowany tematem kolorówki o nich nie słyszał :) Sama się sobie dziwię, że z nieznanych mi przyczyn nie sięgnęłam po nie wcześniej :) Na tym jednym egzemplarzu się nie skończy ;)


Błyszczyk ma specyficzny aplikator, można jednak do niego bez problemu przywyknąć. Ma świetną konsystencję, którą świetnie się nakłada, nie ciągnie się, nie klei, nie zbiera, po prostu jest super ;) Dodatkowo pachnie malinową mambą :)


Odcień, który dla siebie wybrałam to piękna soczysta czerwień, która na ustach mocno wpada w róż, taki efekt niesamowicie mi się podoba :) Co więcej, można stopniować jego intensywność, przez co spokojnie nada się zarówno do delikatnych jak i bardziej szalonych makijaży ;)


Za największy plus uważam to, że błyszczyk lekko nawilża usta. Ściera się równomiernie, pozostawiając po sobie coś na kształt wazelinki, podoba mi się to :) 

Choć błyszczyk ten gości w mojej kolekcji dopiero od kilku dni to przepadłam za nim totalnie :) Z pewnością kupię sobie jego jaśniejszego brata My Favourite Milkshake. 

wtorek, 26 czerwca 2012

Ciekawostka czyli tusz do rzęs w tubce Celia

Cześć Dziewczyny! :) Dziś przychodzę do Was z recenzją dość ciekawego produktu a mianowicie tuszu do rzęs w tubce firmy Celia. Pewnie wszyscy kojarzymy Celię głównie ze względu na jej pomadki, ale wbrew pozorom nie tylko do nich ogranicza swoją ofertę :)


Za tym tuszem, podobnie jak za innymi produktami Celi, trzeba się trochę nachodzić. We Wrocławiu znajdziemy je w drogerii Jasmin w Feniksie. Jego cena to 4,5zł za 5g. Można nakładać go bezpośrednio z opakowania na szczoteczkę, jednak ja wolałam przełożyć go do pustego opakowania po tuszu Maybelline. 


Najwięcej problemów w całej tej zabawie sprawiło mi umycie opakowania po starym tuszu. Najpierw trzeba zdjąć taką gumową zawleczkę, która zabezpiecza produkt przed nadmiernym wylewaniem się i wtedy mamy swobodny dostęp do wnętrza opakowania. Radzę w tym momencie uzbroić się w szmatkę, chusteczki i inne środki czystości,bo to brudna zabawa ;) Przyznam, że jestem zawiedziona tym jak wygląda lubiana przeze mnie szczoteczka widoczna poniżej- bez tuszu kojarzy mi się tylko i wyłącznie za szczotką do czyszczenia toalety ;)


Gdy wszystko już lśni czystością przekładamy tusz do opakowania. Należy to robić powoli, żeby nic się nie przelało. Kilka razy wkładamy i wyciągamy szczoteczkę, aby równomiernie pokryła się tuszem i gotowe :)


Sam tusz prezentuje się na oku przyzwoicie. Raczej wydłuża niż pogrubia rzęsy, jednak pozytywnie zaskoczyła mnie jego trwałość- nie osypuje się i jest nie do zdarcia przez cały dzień- zmywają go jedynie wodoodporne preparaty. 


Jak widać efekt jest delikatny, jednak w porównaniu z drugim, niepomalowanym okiem to i tak jest nieźle ;) Na moich mikrorzęsach super efekt dają tylko sztuczne rzęsy, więc nie spodziewałam się cudów. 


Z pewnością nie kupię go ponownie, za dużo zabawy i brudzenia się ;) Ot taka ciekawostka ;)

niedziela, 24 czerwca 2012

Podkłady Lirene wędrują do...

... bez zbędnych wstępów:

Lirene City Matt 207 beżowy wędruje do:


Lirene Shiny Touch 107 beżowy:


Lirene Shiny Touch Tiramisu 109:


Gratulacje! :)

Czekam na Wasze maile:
kosodrzewina123@interia.eu

sobota, 23 czerwca 2012

Tonik odświeżający Corine de Farme

Cześć Dziewczyny :) Dziś pora na recenzję kolejnego toniku, który sprawiłam sobie jakiś czas temu. Zużyłam go już do ostatniej kropli i muszę przyznać, że choć początkowo byłam z niego zadowolona to ogólnie produkt ten nie zachęcił mnie do siebie na tyle, żebym chciała kupić go ponownie. Kosztuje około 10zł za 250ml, słabiej z jego dostępnością, ale nie jest to produkt nie do zdobycia ;) 

Tonik odświeżający Corine de Farme jest jednym z dwóch toników tej firmy. Drugi to wariant oczyszczający i żałuję, że to właśnie na niego się nie skusiłam, być może okazałby się lepszy. 

Właściwie nie mogę się do niczego przyczepić, tonik ładnie pachnie, delikatnie oczyszcza skórę, nie podrażnia, lekko odświeża- robi wszystko to, co tonik robić powinien. Brakuje mi jednak tego efektu wow, który miałam po toniku Lirene.

Podobne, o ile nie lepsze działanie uzyskuje przy pomocy mgiełki, którą robię sobie sama z zielonej herbaty i olejku, napiszę o niej więcej niedługo. Tego toniku ani nie polecam, ani nie odradzam.


Jedyna rzecz, która mi w nim faktycznie przeszkadzała to pompka! Zazwyczaj wszyscy wychwalamy to narzędzie, jednak w tym przypadku zupełnie się ona nie sprawdziła z jednego powodu- przy jednym naciśnięciu wylewa się zbyt wiele toniku w jednym miejscu na waciku. Sprawia to, że tonik jest niewydajny. Poradziłam sobie z tym jednak przelewając płyn do innej buteleczki, taka zaradna jestem ;)

Na chwilę obecną pozostanę przy tonikach Lirene, testuję kolejny i już wiem, że będzie to kolejny hit w mojej pielęgnacji :)

Skład: Aqua, Glycerin, Sodium Pca, Peg-40 Hydrogenated Castor Oil, Pentylene Glycol, Sodium Hydroxine, Methylisothiazolinone,Polyaminopropyl, Biguanide, Rosa Damascena Flower Extract, Bisabolol, Citric Acid. 

piątek, 22 czerwca 2012

From Morocco with love

Cześć Dziewczyny :) Po pierwsza bardzo dziękuję za ciepłe słowa pod poprzednimi postami :) Widać, że mocno trzymałyście kciuki, bo obroniłam się bez problemów, choć przyznam, że trochę nerwów było :) Jesteście super!

Po drugie chcę się pochwalić zawartością paczuszki, którą dziś rano otrzymałam od mojej mamy :) Wróciła ona właśnie z Maroka i przywiozła mi sporo tamtejszych kosmetycznych perełek. Choć prosiłam ją jedynie o olejek arganowy, to jak widać dała się namówić na kilka dodatków do niego ;) Opakowania w większości są szkaradne, jednak mnie interesuje tylko to, co jest w środku ;) Produkty kupowane były u miejscowych wytwórców, w większych drogeriach można było kupić wszystko w pięknych flakonach, ale moja mama wolała wesprzeć mniejszych producentów ;)


Pół litrowa butla olejku arganowego to spełnienie moich olejkowych marzeń :) Do tego mniejsza buteleczka olejku arganowego z ekstraktem z grapefruita, moje włosy już się cieszą :) Na zdjęciu widzicie również trzy mydełka z olejkiem arganowym, mleczko do ciała z olejkiem arganowym, w pomarańczowym opakowaniu oraz białym z brązową naklejką są masła do ciała z olejkiem arganowym. W opakowaniach z brązową nakrętką jest czarne mydło Alepia (od dawna chciałam je wypróbować :)). Do tego w paczce znalazła się rękawica do peelingu przy pomocą tego mydła, choć już teraz widzę, że pewnie rozpadnie się przy pierwszym czy drugim użyciu ;) Z kolei jako ciekawostkę dostałam drewniany klocek obciągnięty włóczką, bardzo wąską zszytą na szydełku- podobno to bardzo popularny w Maroku rodzaj pumeksu do stóp

Teraz powinnam się zmienić w marokańską księżniczkę :D

wtorek, 19 czerwca 2012

piątek, 15 czerwca 2012

Podkłady Lirene dla Was :)

Cześć Dziewczyny :) Tak jak zapowiedziałam mam dla Was 3 podkłady Lirene. Jak to u mnie bywa, rozdanie będzie krótkie i bez większych wymagań ;) Oto nagrody: podkład rozświetlający Shiny Touch w odcieniu 107 beżowy,  podkład rozświetlający Shiny Touch w odcieniu 109 tiramisu oraz podkład matująco-wygładzający w odcieniu 209 beżowy. 


Jakie warunki trzeba spełnić, aby wziąć udział w losowaniu podkładu?
  • jak zawsze trzeba być obserwatorem mojego bloga 
  • koniecznie trzeba trzymać za mnie kciuki podczas mojego trzydniowego egzaminu licencjackiego 20,21 i 22 czerwca ;) 
To tyle ;) Jeśli macie ochotę napisać mi w komentarzu coś jeszcze to się nie krępujcie :D

W komentarzu koniecznie zaznaczcie, który podkład dla siebie wybieracie:
A. matująco-wygładzający City Matt 207 beżowy
B. rozświetlający Shiny Touch 107 beżowy
C. rozświetlający Shiny Touch 109 tiramisu

Oczywiście wszystkie fluidy są zamknięte i zaplombowane :)

Na zgłoszenia czekam do 23.06, wyniki ogłoszę 24.06.

Powodzenia :)

Paczka jak ta lala epizod trzeci

Cześć Dziewczyny :) W ramach współpracy z Laboratorium Kosmetycznym Dr Ireny Eris po raz kolejny zostałam szczodrze obdarowana paczką kosmetyków. Wiele się czyta na temat różnych współprac kosmetycznych i jedyne co mogę powiedzieć w tym przypadku to to, że życzyłabym sobie, aby każda firma postępowała z blogerkami w taki sposób jak wyżej wymieniona. I nie chodzi mi tu o zawartość paczek, bo one zawsze sprawiają, że szczęka mi opada. Wszystko odbywa się na klarownych zasadach, bez poganiania, w przemiłej atmosferze :) Nic dziwnego, że te współprace stawiane są za wzór :)

Przejdźmy jednak do zawartości paczki:

  • mineralna emulsja chroniąca przed słońcem SPF 50+ będzie to produkt idealny do stosowania na twarz gdy pojadę na wakacje nad ciepłe morze :)
  • ratunek po przedawkowaniu słońca- jak znam siebie to mi się przyda, zawsze za długo siedzę na słońcu ;)
  • nawilżająco odżywczy balsam do opalania SPF 30- sprawę ochrony przeciwsłonecznej na wakacje mam z głowy ;)
  • tonik nawilżająco-oczyszczający- toników z Lirene nigdy dość, poprzedni, który otrzymałam okazał się być moim hitem więc z chęcią przetestuję coś nowego :)
  • mleczko oczyszczające do demakijażu twarzy i oczu- jak wiecie używam mleczek do demakijażu, więc z cieszę się, że dostałam kolejne :)
  • żelowa opaska kosmetyczna- od dawna planowałam jej zakup! Słyszałam, że oprócz właściwości kojących opuchliznę wokół oczu przynosi ukojenie podczas migren- mam nadzieję, że pod tym względem nie będę musiała jej zbyt szybko testować ;)
  • fluid rozświetlający Shiny Touch w trzech różnych odcieniach: 104 naturalny, 107 beżowy i 109 tiramisu, 107 i 109 pójdą do dwóch z Was ;)
  • fluid matująco-wygładzający City Matt w dwóch odcieniach: 203 jasny i 207 beżowy, ten drugi też trafi do którejś z Was ;)

Zgadniecie co było w tym przeuroczym opakowaniu? :)


  • odświeżający żel do higieny intymnej- lubię pompki w tych produktach :) Kończę własnie płyn, który dostałam poprzednio od Lirene, byłam z niego zadowolona, więc ten wskoczy na jego miejsce ;)
  • łagodzący kremowy płyn do higieny intymnej- kolejny produkt z pompką :)
  • w kopercie były zapakowane przeurocze majtki firmy atlantic :) niestety rozmiar nieco za mały jak dla mnie :P



Jakby tego było mało, kilka dni temu otrzymałam paczkę z produktami Pharmaceris przeznaczonymi do pielęgnacji bobasków ;) Były w niej dwa balsamy nawilżające do ciała oraz krem przeciwko odparzeniom spowodowanym przez pieluszki. Pozwoliłam sobie zostawić jeden balsam do ciała, resztę oddałam w dobre ręce, które na małej księżniczce przetestują te produkty :) Za jakiś czas możecie się więc spodziewać recenzji gościnnej ;)




Jak zawsze jestem pod wielkim wrażeniem paczki :) Jak tak dalej pójdzie nie będę musiała kupować nic z pielęgnacji ;) Spodziewajcie się jutro małego rozdania z podkładami ;)

czwartek, 14 czerwca 2012

Pomadka do ust Bell

Cześć Dziewczyny :) Wczoraj nieźle pomarudziłam, więc dziś dla równowagi pokażę Wam produkt, który wywarł na mnie jak najbardziej pozytywne wrażenie. Pomadkę do ust Bell pokazywałam już w ulubieńcach i wspominałam o niej kilka razy, jednak do tej pory nie pokazałam jej Wam koloru. ;) Kupiłam ją w Naturze za 11zł, odcieni do wyboru jest mnóstwo i miałam problem, żeby zdecydować się na tylko jeden. Po dokładnym pomazaniu się po ręce wszystkimi testerami stanęło na kolorze 161

Sama szminka jest w opakowaniu, które pamiętam jeszcze z dzieciństwa. Moja mama miała czerwoną szminkę właśnie z tej serii Bell i podkradałam ją, kiedy chciałam się poczuć super dorosła (efekt klauna w wykonaniu pięciolatki ;)). 

Nie powiem, żeby był to szczyt jakości czy nowoczesności, napis się ściera, opakowanie rysuje. Dla mnie jednak najważniejsze jest to, że jak szminkę zamknę, to mam pewność, że się przypadkiem nie otworzy w torebce. Swoją drogą, gdyby to opakowanie zmieniono nie darzyłabym już jej takim sentymentem ;)


Kolor, który dla siebie wybrałam to ciemny, chłodny, pudrowy róż (?) Chyba tak go najlepiej określić. Szminka jest bez drobinek, ma satynowe wykończenie. W opakowaniu prezentuje się nieco inaczej niż na ustach, wygląda na nieco jaśniejszą. 


Może to dziwnie zabrzmi, ale zawsze miałam problem z doborem koloru dla siebie. Jak ognia unikałam jasnych kolorów. Teraz widzę, że nie było czego się bać :) Sama szminka pozytywnie mnie zaskoczyła. Bardzo przyjemnie się ją nakłada, choć praktycznie zawsze daję pod nią balsam nawilżający. Nie znoszę uczucia suchych ust i wolę dmuchać na zimne ;) Pomadka jest trwała, wytrzymuje na ustach spokojnie kilka godzin, ściera się równomiernie. Nie zbiera się w kącikach czy bruzdach i całe szczęście, bo tego nie cierpię ;) 


Czy polecam? Zdecydowanie, ale tylko mój odcień. Jak wiadomo często inny numerek świadczy o zupełnie innej jakości. Z tej szminki jestem bardzo zadowolona, sięgam po nią bardzo często, świetnie nadaje się do dziennego makijażu :)

środa, 13 czerwca 2012

Bubel do kwadratu

Cześć Dziewczyny! :) Pewnie żadna z nas nie lubi wyrzucać produktów, które nie są wykończone, ba nawet nie dotarłyśmy do ich połowy. Dziś przedstawię Wam produkt, który moim zdaniem w ogóle nie powinien znaleźć się w drogerii na półce z dezodorantami i antyperspirantami. Ewentualnie w dziale chemicznym jako odświeżacz do łazienek, ale i to też nie do końca... Mowa o antyperspirancie Fa Nutri Skin 48h Natural Fresh. Być może część z Was pamięta, że w zeszłym miesiącu narzekałam na kulkę od Nivei, jednak w porównaniu z tym bublem od Fa jest to dezodorant prawie idealny. 


48h ochronę pominę milczeniem... Ten produkt ma tyle wad i ani jednej zalety (może poza niską ceną, ale to i tak pieniądze wyrzucone w błoto), że po prostu wypiszę je w punktach:
  • nie daje żadnej ochrony, niezależnie czy użyjemy go w chłodny czy upalny dzień on po prostu nie działa;
  • podczas rozpylania tworzy duszącą zasłonę dymną, jakbyśmy włączyły gaśnicę! Co więcej wytwarza pyłek, który osiadał na meblach (sic!);
  • po aplikacji pod pachami tworzy skorupę, która początkowo nie jest widoczna, ale po jakiejś godzinie zaczyna się kruszyć i wygląda jakbyśmy miały łupież pod pachami, jednym słowem masakra!;
  • niesamowicie brudzi ubrania, zostawia na nich ślady nawet lub co gorsza ten pyłek, o którym wspomniałam wyżej;
  • w kontakcie ze skórą śmierdzi gorzej niż gdyby pacha się spociła...
Reasumując, nie polecam ;) 

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Krem aksamitnie nawilżający Lirene

Cześć Dziewczyny :) Kilka dni temu wykończyłam świetny krem do twarzy, który dostałam od Laboratorium Kosmetycznego Dr Ireny Eris. Przyznam szczerze, że wiązałam z nim najmniejsze nadzieje, liczyłam na cuda w przypadku kremów Pharmaceris i jak być może pamiętacie nie sprawdziły się one u mnie w 100%. Tym większe było moje zdziwienie, że ten oto niepozorny krem aksamitnie nawilżający do cery normalnej i mieszanej z serii Dermoprogram od Lirene spisał się u mnie tak znakomicie :) Jego regularna cena w drogeriach to około 15zł za 50ml



Krem otrzymujemy w kartoniku dodatkowo zabezpieczonym folią ochronną, dzięki temu mamy pewność, że nikt przed nami do niego nie zaglądał :) Po odkręceniu wieczka ukazuje nam się niezwykle lekki, biały krem o delikatnym zapachu. Niewielka ilość jest potrzebna do rozsmarowania go na twarzy i szyi, krem  dzięki temu jest bardzo wydajny, starczył mi na ponad 3 miesiące używania go 1-2 razy dziennie. 


Tak jak już wspomniałam krem jest lekki, ale bardzo dobrze nawilża skórę nie pozostawiając tłustej warstwy, świetnie nadaje się pod makijaż. Skóra po jego użyciu jest gładka i miękka, a nawilżenie utrzymuje się przed długie godziny. Te cechy sprawiają, że sięgam po ten produkt z przyjemnością, ponieważ moja cera właśnie tego potrzebuje. Moim zdaniem będzie o wiele lepiej służył właścicielkom skór normalnych niż mieszanych z prostego powodu- nie ma on właściwości matujących. Wiele osób mu to zarzuca, jednak na dobrą sprawę producent niczego takiego nie obiecuje ;) Kolejnym plusem jest fakt, że krem posiada SPF 10, owszem, nie jest to najwyższa możliwa ochrona, jednak lepszy rydz niż nic :) Na koniec dodam, że moja skóra bardzo polubiła się z tym produktem. Nic dziwnego skoro zapewnił on jej to czego potrzebuje oraz dodatkowo koił wszelkie zaczerwienienia :)

Z pewnością sięgnę po ten produkt ponownie, teraz mam jednak chrapkę na inny krem od Lirene, a dokładnie do cery wrażliwej i alergicznej. Niedawno mogłyśmy o nim przeczytać u Majtek Rambo i nie wiem jak Was, ale mnie wizja lekkiego kremu z SPF 30 mocno kusi :)

Skład: Aqua, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Glycerin, C12-15 Alkyl Benzoate, Glyceryl Stearate, PEG-20 Methyl Glucose Sesquistearate, Propylene Glycol, Cyclomethicone, Orbignya Oleifera (Babassu) Seed Oil, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Cetyl Alcohol, Methyl Glucose Sesquistearate, Dimethicone, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Sodium Lactate, Sodium PCA, Sodium Carbonate, Chondrus Crispus (Carrageenan), Sodium Hyaluronate, Silybum Marianum (Lady`s Thistle) Extract, Lactic Acid, Fructose, Niacinamide, Inositol, Urea, Glycine, Methylparaben, Sodium Benzoate, Methylchloroisothiazolino ne, Parfum, Benzyl Alcohol, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Linalool, Butylphenyl Methylpropional, Hexyl Cinnamal, Alpha-Isomethyl Lonone, Limonene.

niedziela, 10 czerwca 2012

Joko Pickled Lemon

Cześć Dziewczyny :) Dziś pokażę Wam lakier, który dostałam niedawno od Cammie. Nie przypasował on jej ze względu na kolor. Sama zazwyczaj sięgam po czerwienie i róże, jednak czasem taki brzydal jak Pickled Lemon od Joko niesamowicie wpada mi w oko ;) 


O ile kolor mi się podoba (choć wiem, że jest mocno specyficzny i raczej nie należy do tych, które darzy się sympatią na pierwszy rzut oka ;)) to nie niestety jego aplikacja powoduje wiele problemów. Lakier jest bardzo gęsty co znacząco utrudnia jego nakładanie oraz wydłuża czas schnięcia. Pomimo używania specyfików przyspieszających wysychanie i tak trwało i trwało... To mój pierwszy lakier tej firmy (ze względu na ich kiepską dostępność, znam jedno miejsce gdzie są, ale nie bywam tam zbyt często) i przyznam, że niezbyt mnie zachęca do dalszych eksperymentów z ich emaliami...

Zdarza Wam się czasem polubić jakiś kolor, o który nigdy byście się nie podejrzewały? :)

czwartek, 7 czerwca 2012

Ulubieńcy maja

Cześć Dziewczyny :) Zdjęcie ulubieńców maja schowało się gdzieś na moim pulpicie i zupełnie o nim zapomniałam ;) Jednak uważam, że lepiej przybyć z tym postem później niż wcale ;) Wiele się nie pozmieniało, jednak i tak pokażę Wam po co najchętniej sięgałam w minionym miesiącu :)

  • balsam brązujący Ziaja Sopot- balsam ten przeleżał grzecznie całą zimę i wraz z pierwszymi upałami znów poszedł w ruch. Sprawdza się u mnie najlepiej z wszystkich produktów tego typu, a stosowałam już wiele (przede mną jeszcze ten z Lirene, o nim również słyszałam wiele dobrego). Używam go tylko na nogi, mieszam pół na pół z balsamem nawilżającym i nigdy nie miałam po nim smug :)
  • eyeliner Sephora- w tym miesiącu nie chciało mi się zbytnio malować oczu ;) Całą sprawę załatwiał więc tusz do rzęs i właśnie ten eyeliner. Bardzo go lubię ;)
  • jeżynowy balsam do ciała The Body Shop- świetny balsam, który obłędnie pachnie. Używałam go w czasie upałów, ponieważ ekspresowo się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy na skórze. 
  • błyszczyk Vipera Sweet&Wet 9- genialny błyszczyk. Używam go codziennie, kolor jest idealny dla mnie, dobrze nawilża usta, długo się trzyma, czego chcieć więcej? Tylko więcej błyszczyków tej firmy w moim błyszczykowym koszyczku :)
  • pomadka Bell 161- już po pierwszym użyciu wiedziałam,że to będzie mój ulubieniec :) Potrzymam Was w niepewności jeszcze kilka dni i pokażę jaki to kolor i napiszę o niej nieco więcej ;)
  • lakier Bell French Manicure 03- pokazywałam Wam go ostatnio i przypadł Wam do gustu w takiej samej mierze jak mi :)
  • lakier Wibo o nieznanym numerku- sięgałam po niego za każdym razem jak miałam ochotę na kolor. 
  • lakier Essence Nude Glam 01 Cotton Candy- kolejna miłość od pierwszego użycia :)

wtorek, 5 czerwca 2012

Paletka Accessorize Paradise

Cześć Dziewczyny! Nie wiem jak w Waszych miastach, ale we Wrocławiu pogoda dziś jest wstrętna. Jeszcze nie ma 14, a ja już zdążyłam totalnie przemoknąć i przemarznąć. Prędzej bym powiedziała, że mamy listopad niż czerwiec.... Żeby trochę poprawić sobie humor chcę przedstawić Wam paletkę, którą dostałam od Simply. Jej barwy przypominają tylko i wyłącznie piękne lato :) Spójrzcie same jak prezentuje się paletka od Accessorize z serii Paradise


Opakowanie cudne, niesamowicie mi się podoba :)


Tutaj dobrze widać kolory, wszystko jeszcze nietknięte :) Moimi ulubieńcami są dwa środkowe cienie. Piękna biel, która świetnie nadaje się do rozświetlenia wewnętrznego kącika oka oraz łuku brwiowego oraz niesamowicie nasycony turkus. Turkus i granat często używam samodzielnie jako kreska na oku. 


Poniższy makijaż zmalowałam nie aby ukazać moje nadprzyrodzone talenty (:D), ale intensywność kolorów. Jak widać nieźle dają po oczach :) Na bazie spokojnie trzymają się cały dzień, choć przyznam szczerze, że aż tak kolorowe makijaże nie goszczą u mnie zbyt często. Co nie zmienia faktu, że bardzo mi się podobają i lubię się tak malować :)

Nawet bluzkę pod kolor cieni ubrałam ;)
Po lewej stronie widzicie wszystkie kosmetyki, których użyłam w tym makijażu. Na dobrą sprawę to mój żelazny podstawowy zestaw plus paletka :)

Wiem, że pewnie większość nie widziała nigdzie kosmetyków Accessorize. Jeśli jednak będziecie miały okazję to polecam spojrzeć w ich stronę :) 

niedziela, 3 czerwca 2012

Bell French Manicure

Cześć Dziewczyny! Jakiś czas temu pytałam się Was o to, jakie lakiery w jasnych, cielistych kolorach mi polecacie. Bell French Manicure w kolorze 03 nie pojawił się wśród Waszych propozycji, ale przykuł moje oko podczas zakupów. Atrakcyjna cena, bo 7zł za 11,5ml też zrobiła swoje ;) Dzięki temu stałam się szczęśliwą posiadaczką lakieru, który pięknie prezentuje się na moich paznokciach i daje dokładnie taki efekt, jakiego szukałam :) Wiem, że takie delikatne lakiery przez wiele osób uważane są za nie warte uwagi, jednak mnie ciągnie w stronę takich barw ;) Dłonie wyglądają wtedy bardzo elegancko i mam wrażenie, że przy moich z natury krótkich i szerokich paznokciach dają śliczny efekt :)


Niestety, zazwyczaj w przypadku jasnych kolorów do pełnego krycia potrzebnych jest więcej warstw. Tutaj mam na paznokciach aż cztery, jednak jestem mile zaskoczona ich trwałością i szybkością wysychania. Na szczęście nie ma problemów ze smużeniem. Pierwsza warstwa daje efekt bezbarwnego lakieru, dwie mleczną poświatę, przy trzech prześwitują końcówki, a cztery dają efekt idealny :) Pomimo konieczności nałożenia aż tylu warstw do uzyskania pożądanego przeze mnie efektu i tak jestem z niego bardzo zadowolona :) Z tej serii podoba mi się jeszcze kolor 012 i z pewnością prędzej czy później stanie się częścią mojej kolekcji ;) 

Nie pytam się nawet, czy podobają Wam się takie kolory, bo podejrzewam, że w większości dostanę odpowiedź przeczącą ;)