Po wczorajszym wpisie na temat kremu do rąk, dziś pozostaniemy w tym temacie. Na tapecie będzie wygładzający dwufazowy peeling do rąk Cztery Pory Roku. Choć zazwyczaj nic z tej firmy mi nie podchodzi, to i tak mam do niej wielki sentyment, bo ich glicerynowe kremy do rąk były jednymi z pierwszych kosmetyków, które sama sobie kupowałam :)
Sam peeling kupiłam trochę w przypływie bezsilności i rozczarowania tym, że wciąż coś w dłonie wcieram, a one wyglądają gorzej i gorzej. Spodziewałam się, że będzie to raczej kolejny gadżet niż coś, co faktycznie pomoże i niestety miałam rację. W rażącej swoją taniością butelce zamknięte są dwie warstwy, które wcale łatwo się nie mieszają. Dozownik jest totalnie nieprzemyślany i zawsze wylewa za dużo produktu. Minusem jest też to, że warstwy bardzo szybko wracają na swoje miejsce i często z butelki leci sam olejek, dopiero potem wypłynie kilka drobinek.
Działanie jest też bardzo kiepskie. Peeling niby coś tam ściera, ale moim zdaniem jest za słaby. Olejek jest bardzo tłusty, połowa od razu ląduje w umywalce (najlepiej przeprowadzać caly zabieg tuż przed myciem umywalki, tłuste zacieki gwarantowane). Nawilżenie, które ma nam dać olejek bazuje na parafinie, która w moim przypadku powoduje to, że dłonie są wciąż przesuszone, tylko całe w tłustej powłoce...
Myślę, że o niebo lepszy efekt da szorowanie dłoni szczotką i wtarcie w nie dobrego kremu. Wiem, że kilka marek ma podobne produkty w ofercie, m.in. Sephora. Póki co dam sobie na wstrzymanie z takimi zakupami, muszę oszczędzać na nowe meble ;)