niedziela, 27 lutego 2011

Balsam do ust Avon Naturals Mleko i Olejek Migdałowy

Balsam zakupiłam kiedyś tylko i wyłącznie dlatego, że był w promocji i kosztował 6zł. Jak tylko dostałam moje zamówienie to od razu rzuciło mi się w oczy to, jak tandetnie jest wykonane opakowanie. Po zdarciu naklejki zabezpieczającej etykietka cały czas się odklejała i o coś zahaczała. Zakleiłam to taśmą klejąca (niewiele pomogło), a  potem zdarłam całą etykietkę i miałam gołą i wesołą pomadkę no name :P

Może zacznę od plusów. Ładnie pachnie, jest poręczna dzięki pokrętle na dole, niska cena. Trochę słabo prawda? Ani ona nie pielęgnuje ust, ani ich nie wysusza. Jednak fakt, że im nie szkodzi, nie powinien być uznawany za zaletę ;) Na pewno nie sprawdzi się w zimowe mrozy. W lecie też nie, ponieważ pozostawia na ustach dość grubą warstwę no właśnie, czego? Już samo to, że jest to gruba warstwa tłustego, balsamu da się przeżyć, jednak nie do przejścia jest dla mnie to, że balsam na ustach jest białawy i zjeżdża z ust :( No jak to wygląda chyba nie muszę komentować. Do tego podkreśla suche skórki. Czyli coś, czego zdecydowanie nie lubię.


Jednak cieszę się, że ją kupiłam, ponieważ teraz już wiem, że więcej się nie skuszę na żadną pomadkę Avon Naturals nawet jak będzie za 2zł w promocji ;) Czyli nadal jestem na etapie poszukiwania tego jedynego, wspaniałego balsamu do ust ;)

czwartek, 24 lutego 2011

Balsam nawilżająco-regenerujący do włosów Joanny

Mam bardzo długie, proste i cienkie włosy, więc bez odżywek obejść się nie może. Gdy wybrałam się na poszukiwanie jakiejś do rossmanna, to miałam na celu znalezienie czegoś ze spłukiwaniem. Oczywiście, przestudiowałam wszystkie ulotki i dokonałam zakupu. W domu okazało się, że sztuka czytania ze zrozumieniem mnie przerasta i jest to balsam bez spłukiwania ;) Mój nabytek to balsam nawilżająco-regenerujący do włosów Joanny, z serii "Z Apteczki Babuni" (przesłodko) zapach miodowo-mleczny. Buteleczka faktycznie wygląda jakby to babcia pakowała ;) Ale dla mnie to działa na plus ;) Szkoda tylko, że jak się kończy, to nie ma jak postawić do góry nogami bez opierania o coś.

Co obiecuje producent? Balsam nawilżająco-regenerujący, dzięki wysokiej zawartości składników naturalnych i pielęgnujących, działania włosy odżywczo i poprawia ich kondycję. W rezultacie otrzymasz: - włosy nawilżone o zdrowym wyglądzie; -milsze w dotyku i bardziej lśniące; -łatwe do rozczesywania i układania.

Jak to ma się w rzeczywistości? Bałam się, że balsam mocno obciąży moje włosy. Nic takiego nie miało miejsca. Zawszę biorę go mniej więcej tyle, co pokazałam na zdjęciu, rozcieram w dłoniach i nacieram tym włosy. Ma rzadką konsystencję i łatwo się go rozprowadza. Od pierwszego użycia zauważyłam poprawę w rozczesywaniu. Balsam nakłada się na osuszone ręcznikiem włosy. Po tygodniu włosy miałam już o wiele bardziej miękkie i lepiej wyglądały. Co więcej, nawet końcówki wyglądają o niebo lepiej.
 
Przy regularnym stosowaniu tego balsamu (codziennie, po myciu głowy) widzę, że mniej wojuję ze szczotką. Nie są one tłuste po wtarciu specyfiku jak to często ma miejsce przy tego typu rzeczach do włosów. Zapach balsamu długo utrzymuje się na włosach. Jego cena to aż 5zł za 200g, a jedno opakowanie starcza mi na 3-4 miesiące. Myślę, że warto się na niego skusić :)

Następną odżywką na jaką planuję się skusić będzie bananowa z TBS, tylko zanim się tam wybiorę to pewnie sporo czasu upłynie ;)

A jakich Wy używacie odżywek lub balsamów do włosów? :)

poniedziałek, 21 lutego 2011

Eukaliptusowy płyn do kąpieli

Pogoda ostatnio nas nie rozpieszcza :( lekkie podziębienie dopadło i mnie. Poza wszelkiej maści domowymi sposobami naszych babć ratuję się jednym z moich ulubionych kosmetyków. Jest to  płyn do kąpieli firmy Herbaflor. Nie wiem gdzie można go dostać w sprzedaży regularnej, ponieważ ja go zawsze kupuję od takiego małżeństwa, które jeździ na zakupy do Niemiec i przywozi różne rzeczy (sprzedają je później na skwerku nieopodal mojego domu :)). Różnie jest z jego dostępnością, w sezonie zimowym kupuję i po trzy butelki naraz ;) Cena to 10zł za 500ml. Moim ulubieńcem jest zapach eukaliptusowy. Ma on własności rozgrzewające i cudnie działa na drogi oddechowe. Po takiej kąpieli zawsze czuję się o niebo lepiej :) Płyn ładnie się pieni i nie potrzeba go dużo. U mnie w domu każdy z chęcią go używa. Po takiej kąpieli to tylko wypić mleko z miodem, pod ciepłą kołderkę i rano jest się jak nowym (a przede wszystkim jest jak oddychać w nocy, bo katar tak nie dusi). Istnieją jeszcze płyny o zapachu melisy i rozmarynu, ale nie przypadły mi one do gustu.

Ogólnie jestem zwolenniczką brania prysznica, jednak w zimie lubię czasem się pogrzać. Bardzo lubię różnego rodzaju kulki czy kostki musujące do kąpieli. Ostatnio stałam się fanką kostek do kąpieli z Sephory. Wiem, że wszyscy im zarzucają, że one nic nie robią, ciało po nich nie pachnie, ale dla mnie liczy się to, że po ich wrzuceniu do wody jest piękny zapach w łazience :)  Kosztują 4zł/szt. więc myślę, że można zainwestować tyle w małą przyjemność :) Na zdjęciu mam  moją ostatnią, jeszcze z urodzinowego prezentu :)
A co Wy stosujecie do kąpieli? :)

sobota, 19 lutego 2011

Porównanie żeli do twarzy Garnier

Żel do twarzy jest kosmetykiem, który niedawno pojawił się w mojej kosmetyczce. Mój pierwszy wybór padł na oliwkowy żel do twarzy Ziaji, jednak nie pasowało mi to, że słabo się on pienił. Kolejnym żelem, który wybrałam jest żel Garnier'a z serii Skin Naturals do skóry normalnej i mieszanej (mówiąc krótko zielony ;)). Jestem z niego bardzo zadowolona i po zużyciu kilku jego opakowań postanowiłam spróbować jego brata czyli żelu-kremu do skóry suchej (różowy). Dodam tylko, że mam cerę balansującą na granicy suchej i mieszanej.


  • wydajność- różowy z racji swojej kremowej konsystencji mniej się pieni i początkowo brałam go więcej niż zielonego, jednak nic to nie zmieniało. Sama pompka nabiera go mniej niż w przypadku zielonego. Jedno opakowanie różowego starcza mi na ok. 3 miesiące, zielonego na 2. Używam rano i wieczorem i do demakijażu.
  • cena- taka sama :) Normalnie 13,99zł w promocji 9,99zł.
  • działanie- po jednym i drugim mam skórę świeżą i dokładnie oczyszczoną. Zielony doskonale radzi sobie z resztkami makijażu wodoodpornego, różowy też, ale w znacznie mniejszym stopniu, jednak to nie jest ich podstawowym zadaniem. Na opakowaniu zielonego widnieje napis, że "usuwa wszelkie zanieczyszczenia oraz ślady makijażu" i ja się z tym zgadzam. Różowy "delikatnie oczyszcza i chroni skórę przed wysuszeniem i dyskomfortem". Oczyszczenie jest faktycznie delikatne. O dyskomforcie będzie dalej. Po ich użyciu zawsze nakładam krem i mam przez cały dzień lub noc skórę przemiłą w dotyku.
  • oczy- tutaj zaczynają się schody. Różowy sprawia, że oczy pieką mnie niemiłosiernie i dla mnie jest to spory dyskomfort ;) Zielony nic takiego nie powoduje. i przy jego stosowaniu nawet nie myślałam, że może to być jakiś problem Nie wiem co jest tego powodem, przestudiowałam oba składy, jednak nie znam się na tym, a nigdy wcześniej nie miałam problemu z piekącymi oczami :( Wolę nie myśleć jak może zadziałać na kogoś kto nosi soczewki. lub ma wrażliwe oczy. Dziwi mnie to szczególnie, że jest to żel do skóry suchej, więc powinien być delikatniejszy.
  • dostępność- tutaj zdecydowanie wielki plus idzie do zielonego. Zawsze mi się wydawało, że różowy jest wszędzie, jednak jak przyszło co do czego, to w superpharmie "chwilowo go nie mieli", dopiero w trzecim rossmannie go znalazłam. Zielony jest chyba wszędzie :)



W skrócie, zielony może i jest mniej wydajny, ale czuję, że bardziej oczyszcza moją skórę i jej nie podrażnia. W przypadku różowego mam wrażenie, że zaraz mi wypali oczy, choć jego działanie oczyszczające jest słabsze. Oba mają piękny, zapach i są w bardzo przystęnpej cenie, jednak ja pozostanę wierna zielonemu ze względu na lepsze działania i dla dobra moich oczu :) Jest od dla mnie prawdziwą podstawą pielęgnacji :)



próba mikrofonu

Pozazdrościłam Wam posiadania blogów i postanowiłam stworzyć swój własny zakątek w sieci. Będę bardzo szczęśliwa, jeżeli ktoś postanowi mnie odwiedzić :)