Kiedy kilka lat temu zapomniałam z domu rękawiczek przy bardzo dużym mrozie i lekko odmroziłam sobie ręce. Od tamtej pory mam nauczkę i już nigdy o nich nie zapomniałam. Niestety, dłonie cierpią po tamtym wyskoku do dziś. Są wiecznie przesuszone, potrafią się nawet łuszczyć. Muszę dbać o nie z podwójną siłą. Kremy do rąk schodzą u mnie w ilościach hurtowych. Kiedyś dostałam od Lirene cały zestaw ich kremów. Zużyłam już je wszystkie i mam wyrobioną na ich temat opinię.
Zacznijmy od najmniejszego i jednocześnie najlepszego z całego towarzystwa. Krem Ratunek z 10% zawartością masła Shea sprawdził się u mnie najlepiej. 50ml tubka starczyła na długo, ponieważ ulgę przynosiła już malutka ilość kremu. Dobrze nawilżał skórę, ręce nie były ekstremalnie przesuszone nawet po myciu, co zazwyczaj mi się zdarzało. Wydaje się, że jest to ideał, niestety ma jedną wadę, która go u mnie dyskwalifikuje. Jest to okropny smrodek. Nie wiem, czy to masło Shea, czy jakiś inny składnik, ale po jego aplikacji ciągnął się za mną przez cały dzień okropny zapach. Po przyłożeniu rąk w okolic twarzy robiło mi się wręcz niedobrze. Nie jestem wyjątkowo wrażliwa na zapachy kosmetyków, ale tutaj mam barierę nie do przeskoczenia :(
Kolejnym kremem był o nazwie Regeneracja z allantoiną. W jego przypadku nie było zapachowego dramatu, ale z kolei jego działanie było praktycznie żadne. Po nałożeniu krem do rąk wchłaniał się do zera i skóra zachowywała się tak, jakby niczego na niej wcześniej nie było i znowu domagała się nawilżenia.
Ostatnim z towarzystwa był krem z 10% zawartością parafiny. Niestety okazał się kolejnym rozczarowaniem. Praktycznie mogłabym przekopiować opis kremu z allantoiną. Oddałam go koleżance, bo na dłuższą metę mógł więcej zaszkodzić nic pomóc moim dłoniom.
Z kremami do rąk Lirene jest mi nie po drodze. Jeszcze nie trafiłam na taki, z którego byłabym w pełni zadowolona. Tym samym za każdym razem, z podkulonym ogonem wracam do mojego ulubieńca, jakim jest Neutrogena:
Jego pełną recenzję zamieściłam w tym poście. Szczerze powiem, że jestem nim zachwycona i nawet teraz stoi koło mnie na stole ;)
Lirene lubię ale kremów do rąk tej marki nie próbowałam.
OdpowiedzUsuńJa właśnie już sporo przerobiłam i jak widać bez sukcesów :(
UsuńJeszcze nie miałam żadnego kremu do rąk z Lirene, na razie mam duże zapasy.
OdpowiedzUsuńJa mam moją Neutrogenę i jestem zadowolona :D
UsuńCzytałam i słyszałam wiele dobrego o Neutrogenie ja póki co szukam tańszych dobrych odpowiedników i póki co marnie mi to idzie :)
OdpowiedzUsuńOstatnio kupiłam neutrogenę za 10zł w rossmannie :)
UsuńNie miałam do czynienia z zaprezentowanymi kremami, ale ich skład mnie nie przekonuje. Moje dłonie są niezwykle wymagające, często pękają do krwi.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie odradzam w takim razie :(
UsuńZ Lirene lubię krem do rąk 'nawilżanie'.
OdpowiedzUsuńAczkolwiek ogólnie używam innych kremów bo też cierpię na mocne przesuszenia dłoni :(
Z Lirene lubię krem do rąk 'nawilżanie'.
OdpowiedzUsuńAczkolwiek ogólnie używam innych kremów bo też cierpię na mocne przesuszenia dłoni :(
A co polecasz? :)
UsuńPrzybiję 5-tkę z Rudaaaaa ponieważ i ja często mam takie stany przesuszenia dłoni, że aż skóra pęka do krwi i robią się małe ranki... Głównie zimą od mrozu. Ja znalazłam swój ideał z kremów do rąk i póki nie przyjdzie lato ratuję się tylko i wyłącznie nim. Mowa o regenerująco - odżywczym kremie do rąk Skóra sucha z firmy Avon (brązowa tubka) - cena nie wygórowana (6,99 zł) a działanie ma znakomite!
OdpowiedzUsuńZapraszam na recenzję na mojego bloga: http://szmaragdoweoczko.blogspot.com/2014/02/maso-kakaowe-witamina-e-naturalne.html
Być może ten krem przypadnie do gustu i Tobie :)
Dzięki za polecenie :) Akurat nie mam dostępu do kosmetyków Avon, ale będę mieć go na uwadze :)
UsuńZ kremami Lirene nie bardzo się znam. Stosowałam różne kremy do rąk ale nie jestem wierna jednemu lubię zmieniać :) A i tak często stosuję poprostu kremy czy balsamy do ciała dla skór atopowych i nie ma potrzeby oddzielnego kremu do rąk
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam kosmetyków do skóry atopowej :(
UsuńWypróbuj krem Kermuren - moje przesuszone i popękane dłonie przywraca do dobrego stanu w dwa dni. W aptekach dostępne są dwie wersje: zielona, z 5% zawartością mocznika, i niebieska, z 10%.
OdpowiedzUsuńMnie i mężowi sprawdził się lepiej, niż Neutrogena.
Dziękuję bardzo za polecenie :) Pierwszy raz słyszę o tym kremie, ale z pewnością zajrzę za nim do apteki :)
UsuńNie używałam żadnego z nich, ale ostatnio na moje spękane, wysuszone i poranione dłonie (prace domowe bez rękawiczek) pomógł krem z Lidla Cien z olejkiem migdałowym i masłem shea. Nie sądziłam, że taki marketowy krem zdziała takie cuda! Ratowałam się wszystkim co miałam w domu, nawet L'occitane 15% masła shea nie dał rady nawet w minimalnym stopniu.
OdpowiedzUsuń