Chyba nadeszła najwyższa pora, żebym sobie w końcu uświadomiła, że z produktami Catrice jest mi nie po drodze. W pełni odpowiadają mi jedynie kamuflaż i kredka do brwi, z całą resztą coś jest w mniejszym lub większym nieporządku. Miałam ich kosmetyków już całkiem sporo, jednak zazwyczaj oddawałam je w dobre ręce zanim doczekały się publikacji na blogu. Tym razem jest podobnie, jednak zapobiegawczo zrobiłam zdjęcia tuż po zakupie ;)
Rozświetlający korektor pod oczy Re-Touch Light kupiłam przy okazji promocji w Hebe, gdzie wszystkie produkty Catrice były przecenione o 40%. Zapłaciłam za niego około 11zł. Niby interes życia, jednak co z tego, skoro produkt okazał się być do niczego :(
Eleganckie opakowanie, poręczny pędzelek i ładny, jasny kolor dobrze się zapowiadały. Zgrzyt nastąpił już przy pierwszym użyciu. Otóż, żeby wydobyć korektor trzeba kręcić jego dolną częścią. Banalnie proste, ale po zrobieniu chyba 100 obrotów nie wydostało się z korektora nic. Przy 101 wyleciało pół opakowania... Mogłabym tą ilością obdzielić pół osiedla, serio.
Zawsze miałam problem z nabraniem odpowiedniej ilości. Albo nie było niczego, albo było zbyt wiele. Co więcej, trzeba było wszystko zebrać z pędzelka i tak, bo w przeciwnym razie niewykorzystany krem zasychał, ciemniał i wiadomo było, że będzie przeszkadzał przy kolejnej aplikacji.
Gdyby to były moje jedyne problemy z tym korektorem to mogłabym założyć, że po prostu nie umiem się nim posługiwać. Niestety na tym nie koniec...
Na powyższym zdjęciu widzicie różnice między lewym okiem potraktowanym korektorem oraz prawym bez niczego. Powiedzieć, że szału w kryciu nie ma to mało, ale okej- przecież to korektor rozświetlający, więc się nie czepiam. Rozświetlenie faktycznie jakieś jest, niestety tylko przez pierwszą godzinę. Po tym czasie następuje istna katastrofa, produkt się warzy, wchodzi w załamania powieki, a całe rozświetlenie znika. Wygląda to tak, jakbyśmy po żaden korektor nie sięgały wręcz dopiero teraz by się coś przydało, żeby zakryć powstałe pobojowisko...
Swojego egzemplarza już się pozbyłam, oddałam koleżance, z którą mamy zawsze odmiennie zdanie na temat korektorów pod oczy ;) Tymczasem sama zostałam bez żadnego :D Teraz nie wiem czy wracać po sprawdzony (choć mam wrażenie, że ktoś pomieszał coś w jego formule i już jest taki super) korektor Bell czy polecicie mi coś innego?
Spotkałam sie juz z podobnymi opiniami na jego temat. Szczerze polecam Loreal Lumi Magique :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytałam Twój ostatni wpis na jego temat i mocno dał mi do myślenia :)
UsuńAle trzeba przyznać opakowanie ma stylowe:)
OdpowiedzUsuńO tak, opakowanie bardzo mi się podoba :) Jego jedyny minus to to, że szybko zbiera odciski palców ;)
UsuńJa już od bardzo długiego czasu używam korektora maskującego z Bell i nie mam zamiaru zamieniać na żaden inny bo ten jest rewelacyjny :) a kupilam go w Biedronce "przy okazji" ;)
OdpowiedzUsuńO widzisz :) Ja używałam przez długi czas korektora przeciwzmarszczkowego z Bell i też byłam zadowolona :)
Usuńrzadko sięgam po korektor pod oczy - moja skóra w tym miejscu szybko się wysusza i w ciągu dnia korektor wygląda bardzo nieestetycznie. jedyne czego od czasu do czasu używam to korektor z Collection 2000.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Do tego z Collection 2000 nie mam dostępu, a nie chcę go specjalnie zamawiać :(
UsuńMi się i tak nie spodobał pędzelek, więc nigdy mnie nie kusił ;)
OdpowiedzUsuńProblem sam się rozwiązał :D
UsuńPolecam Mary Kay albo L'Oreal :)
OdpowiedzUsuńDo Mary Kay nie mam dostępu, ale L'Oreal kusi, oj kusi :)
UsuńMac pro longwear, najlepszy ever. A jeśli do Mac'a nie po drodze, to mój ulubiony Eveline http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=49604
OdpowiedzUsuńZa 12 zł w rossmanie.
A ten Catrice ma takie opakowanie, że prawie do mnie mówi bym go kupiła ;d
Czy utrwaliłaś go pudrem lub cieniem i mimo to wchodził w załamania?
Do MAC'a jest mi własnie nie po drodze :( Przyjrzę się temu z Eveline, dzięki za polecenie :)
UsuńI tak, utrwalałam go pudrem, mimo wszystko zawsze gdzieś się zbierał i przemieszczał :(
slyszalam ze catrice ma jakis fajny korektor ale w sloiczku;)
OdpowiedzUsuńMa i nawet go podlinkowałam w poście :)
UsuńJa ten korektor kupiłam na wyprzedaży/w promocji, więc pewnie zapłaciłam za niego mniej więcej tyle samo co Ty. Na pewno opakowanie nie sprawiało problemów, nie dozowało nadmiernej ilości i nie pamiętam, żebym miałam jakiekolwiek trudności. Jest mało kryjący, ale o to w nim chodzi. Czy się zbierał? Leciutko przypudrowany pewnie nie, sama nie wiem. Na pewno bym pamiętała gdyby było to zbieranie się na tyle dokuczliwe, że aż doprowadzające do szału. Teraz mam Yves Rocher, ale jestem w fazie testów, chociaż właściwie je kończę. Używam chyba od miesiąca. Mniej więcej. Niedługo wrzucę recenzję. Też jestem ciekawa Loreala.
OdpowiedzUsuńW Yves Rocher nie było mnie sto lat. Jako nastolatka namiętnie odkładałam złotówkę do złotówki, żeby kupić sobie żel pod prysznic czy balsam do ciała z owocowej serii, do tego jakąś miniaturkę i radość nie miała końca jak dostałam zieloną pieczątkę na karcie :D Muszę się tam przejść ponownie :)
UsuńDobrze że ja korektorów nie używam - ale w sumie kiedyś jak próbowałam to dobrze się to nie kończyło a w rezultacie i tak zasychały :)
OdpowiedzUsuńHaha, w sumie najlepsze rozwiązanie :D Nie używam i nie mam problemu :P
UsuńJa w zasadzie z Cetrice miałam bardzo mało kosmetyków, obecnie mam korektor z Pierre Rene taki kamuflaż i jestem z niego bardzo zadowolona.
OdpowiedzUsuńDo kosmetyków Pierre Rene mam bardzo kiepski dostęp :(
Usuńja dosłownie kilka dni temu kupiłam korektor fit me od maybelline, ale już zdążyłam go ogromnie polubić :)
OdpowiedzUsuńDzięki za cynk, zwrócę na niego uwagę :)
UsuńMam podobnie;-)
OdpowiedzUsuń