Żel do twarzy jest kosmetykiem, który niedawno pojawił się w mojej kosmetyczce. Mój pierwszy wybór padł na oliwkowy żel do twarzy Ziaji, jednak nie pasowało mi to, że słabo się on pienił. Kolejnym żelem, który wybrałam jest żel Garnier'a z serii Skin Naturals do skóry normalnej i mieszanej (mówiąc krótko zielony ;)). Jestem z niego bardzo zadowolona i po zużyciu kilku jego opakowań postanowiłam spróbować jego brata czyli żelu-kremu do skóry suchej (różowy). Dodam tylko, że mam cerę balansującą na granicy suchej i mieszanej.
- wydajność- różowy z racji swojej kremowej konsystencji mniej się pieni i początkowo brałam go więcej niż zielonego, jednak nic to nie zmieniało. Sama pompka nabiera go mniej niż w przypadku zielonego. Jedno opakowanie różowego starcza mi na ok. 3 miesiące, zielonego na 2. Używam rano i wieczorem i do demakijażu.
- cena- taka sama :) Normalnie 13,99zł w promocji 9,99zł.
- działanie- po jednym i drugim mam skórę świeżą i dokładnie oczyszczoną. Zielony doskonale radzi sobie z resztkami makijażu wodoodpornego, różowy też, ale w znacznie mniejszym stopniu, jednak to nie jest ich podstawowym zadaniem. Na opakowaniu zielonego widnieje napis, że "usuwa wszelkie zanieczyszczenia oraz ślady makijażu" i ja się z tym zgadzam. Różowy "delikatnie oczyszcza i chroni skórę przed wysuszeniem i dyskomfortem". Oczyszczenie jest faktycznie delikatne. O dyskomforcie będzie dalej. Po ich użyciu zawsze nakładam krem i mam przez cały dzień lub noc skórę przemiłą w dotyku.
- oczy- tutaj zaczynają się schody. Różowy sprawia, że oczy pieką mnie niemiłosiernie i dla mnie jest to spory dyskomfort ;) Zielony nic takiego nie powoduje. i przy jego stosowaniu nawet nie myślałam, że może to być jakiś problem Nie wiem co jest tego powodem, przestudiowałam oba składy, jednak nie znam się na tym, a nigdy wcześniej nie miałam problemu z piekącymi oczami :( Wolę nie myśleć jak może zadziałać na kogoś kto nosi soczewki. lub ma wrażliwe oczy. Dziwi mnie to szczególnie, że jest to żel do skóry suchej, więc powinien być delikatniejszy.
- dostępność- tutaj zdecydowanie wielki plus idzie do zielonego. Zawsze mi się wydawało, że różowy jest wszędzie, jednak jak przyszło co do czego, to w superpharmie "chwilowo go nie mieli", dopiero w trzecim rossmannie go znalazłam. Zielony jest chyba wszędzie :)
W skrócie, zielony może i jest mniej wydajny, ale czuję, że bardziej oczyszcza moją skórę i jej nie podrażnia. W przypadku różowego mam wrażenie, że zaraz mi wypali oczy, choć jego działanie oczyszczające jest słabsze. Oba mają piękny, zapach i są w bardzo przystęnpej cenie, jednak ja pozostanę wierna zielonemu ze względu na lepsze działania i dla dobra moich oczu :) Jest od dla mnie prawdziwą podstawą pielęgnacji :)
Znalazłam twój blog na stronie skonfundowanej :)
OdpowiedzUsuńbardzo mi się spodobała ta notka i widzę, że blog zapowiada się fajnie :) dlatego Cie obserwuje ;D
czekam na kolejny post :)
i zapraszam do mnie, też dopiero mam drugi post więc obie jestesmy początkujące mam nadzieje, że Ci się spodoba ;p
http://missdood.blogspot.com/
To dobrze, że ja zakupiłam zielony ;) Buziaczki :*
OdpowiedzUsuńja generalnie lubię garniera, ale używam z serii do cery trądzikowej :)
OdpowiedzUsuńpowodzenia w pisaniu!
---
disco-diva.blogspot.com
@MissDood: cieszę się, że do mnie zajrzałaś :)
OdpowiedzUsuń@anulaat: zielony wymiata, bez dwóch zdań! :)
@Karola: seria trądzikowa jest mi obca, za to muszę spróbować czegoś więcej z "zielonego" garniera :)
super opisałaś te żele ;) jak skończy mi się mój z ziaji może się skuszę na zielony :)
OdpowiedzUsuń@Kasiek: bardzo się cieszę, że Ci się podoba mój sposób pisania :) Ja również przeskoczyłam z ziaji na zielony garniera i to była bardzo pozytywna zmiana :)
OdpowiedzUsuńbędę musiała wypróbować zieleniaka:)
OdpowiedzUsuńdobrze, że wspomniałaś o tym pieczeniu oczu bo noszę soczewki i rzadko, co nie podrażnia moich i tak wrażliwych od szkieł oczu... na razie muszę wykończyć żel z Babydream i wtedy chyba się skuszę na Garniera.
OdpowiedzUsuń