Cały czas zadziwia mnie to, ile kosmetyków z Avonu mam w domu, choć nie miałam ich katalogu w rękach od kilku lat. Zdarzyło mi się sporadycznie zamówić coś przez internet lub znajomego znajomego, ale nie było tego sporo. Ten krem to mój ostatni nabytek, kupiłam go w kwietniu. Zapłaciłam za niego około 10zł i otrzymałam słoiczek z aż 125ml produktu. Opakowanie jest typowe dla tej serii. Bardzo nie podoba mi się jednak fakt, że krem nie jest zabezpieczony żadną folią i każdy może go otworzyć i maznąć paluchem (niekoniecznie czystym). Już nawet kremy Ziaji, które kosztują 3zł mają taką folię!
Na opakowaniu świat się jednak nie kończy. Używam tego kremu już dość długo, 3/4 opakowania mam za sobą i myślę, że spokojnie mogę się wypowiedzieć na jego temat. Przede wszystkim krem jest bardzo lekki. Używam go tylko i wyłącznie na dzień, ponieważ na noc moja skóra potrzebuje głębszego nawilżenia. Krem jest nie dość, że jest lekki to bardzo rzadki, wchłania się w ekspresowym tempie, ALE trzeba go odpowiednio nałożyć. Jeśli przedobrzy się z jego ilością to twarz świeci się jak kula dyskotekowa przez kilka godzin. Dzieje się tak z powodu filmu, który zostaje na twarzy po aplikacji kremu. Mówiąc krótko trzeba go nakładać z umiarem ;) Krem nie wywołał u mnie żadnych podrażnień, ale nie zauważyłam też żadnych kojących właściwości, a tego spodziewałam się po rumianku. Z kolei muszę przyznać, że skóra po jego dłuższym stosowaniu ma wyrównany koloryt.
Krem ten ani mnie nie zachwycił, ani nie zniechęcił. Ot taki katalogowy zwyklak. Zapach też ma taki nijaki. Nie mogę powiedzieć, że jest nieprzyjemny, ale do przyjemnych również nie należy. Nie czuję tam rumianku czy maku, ot jakaś delikatna woń. Krem dobrze nawilża moją twarz rano, świetnie nadaje się pod makijaż (o ile nie przesadzimy z jego ilością). Jest też bardzo wydajny, ale to pewnie zasługa tego, że nakładam go mało i tylko rano. Powiem szczerze, że już nie mogę się doczekać, aż go wykończę, bo mam już kolejne kremy w kolejce ;)
Podsumowując to krem ten nie wzbudził we mnie praktycznie żadnych głębszych uczuć. Na pewno do niego nie wrócę, choć myślę, że mogę go polecić tym, którzy nie mają większych problemów ze skórą.
Powiem Ci, że takie kremy też są ok, fajnie jak delikatnie nawilżają skórę, w sam raz na cieplejsze, jesienne dni :).
OdpowiedzUsuńMam go i faktycznie to taki zwyklak, ale ten z przyjemniejszych ;) Ja go lubię używać na dzień jak nie nakładam makijażu :)
OdpowiedzUsuńWidziałam go niedawno w katalogu i na szczęście się nie skusiłam bo jak widzę po Twojej recenzji nie ma na co. Ogólnie te wszystkie kremy do buzi z Avonu mnie nie pociągają, wręcz przeciwnie trochę się ich boję ;)
OdpowiedzUsuńa z tą folią masz rację, nie lubię czegoś takiego.
Jestem byłą konsultantką Avonu i kiedyś byłam na szkoleniu dotyczącym tych kremów. Tak jak pisze autorka - są to kremy, które nie szkodzą i nie pomagają, nadają się do każdej skóry (takie rodzinne opakowanie, nawet dzieci mogą stosować). Wiadomo, że kosmetyk do wszystkiego jest zazwyczaj do niczego :)
OdpowiedzUsuńMam maseczkę z tej serii ale jej nie używam, nic nie robi i zostawia tłusty film na twarzy ... :(
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś ten krem i byłam z niego zadowolona :)
OdpowiedzUsuńz Avon miałam kiedyś brzoskwiniowy i zapach szybko mnie zmęczył i odczucia podobne do Ciebie, dla mnie również był to zwyklak jednak ja nie wykorzystałam do końca ;)
OdpowiedzUsuńnie próbowałam go. ja z avonu lubię niewiele produktów, ale te planet spa uważam za udane :)
OdpowiedzUsuńJakoś mnie te produkty z Avon do twarzy nie przekonują:)
OdpowiedzUsuńhttp://kobiece-wariacje.blogspot.com/
Nie używałam tego kremu ;)
OdpowiedzUsuńJakoś nie jestem przekonana do kremów z tej fimy :)
OdpowiedzUsuńmiałam kiedyś jakiś ich krem do twarzy, zupełnie nic nie robił, więc w końcu zaczęłam wcierać go w ciało, żeby go zużyć
OdpowiedzUsuńNie miałam tego kremu :)
OdpowiedzUsuńNie przypadł mi do gustu. Większość kremów Naturals jakie miałam, w tym ten, dawał u mnie uczucie oblepienia twarzy i duszenia się skory pod nim
OdpowiedzUsuń