Już tyle razy pokazywałam Wam ten tusz, że w końcu musiałam się zebrać i napisać o nim coś więcej. The Colossal Volum' Express Cat Eyes od Maybelline kupiłam sobie w sierpniu w Schleckerze, gdzie jako nowość był przeceniony i kosztował jedynie 20zł za 9,5ml. Wtedy jeszcze nie dotarła do mnie jego kampania reklamowa i prawdę mówiąc myślałam, że kupuję zwykłego Colossala, któremu po prostu zmieniono opakowanie....
Myślę, że te grubaski od Maybelline są najpopularniejszymi tuszami do rzęs. Sama miałam kiedyś ich tusz w różowym opakowaniu o nazwie The Falsies Volum` Express lecz byłam z niego niezadowolona. Postanowiłam dać szansę słynnemu Colossal'owi ;) To z blogów dowiedziałam się, że sprawiłam sobie jego nową wersję. Dziewczyny bardzo ten tusz zachwalały więc tym bardziej się rozochociłam i szybko przystąpiłam do testów. Niestety równie szybko jak go pierwszy raz użyłam chciałam wyrzucić do kosza. To co on wyczyniał z moimi rzęsami to była jedna wielka porażka. Tworzył mi jedną rzęsę oblepioną grudą tuszu. Aż wstyd do ludzi było wyjść z takim czymś... Przez pewien czas wszędzie tylko na niego narzekałam i pewnie nie jedna z Was sobie przypomni jak mówiłam, że to największe dziadostwo świata ;)
Jakieś 1,5 miesiąca później z braku laku sięgnęłam po niego ponownie. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że trzymam w dłoniach zupełnie inny produkt! Nie dość, że rzęsy są ładnie podkręcone, wydłużone to jeszcze mam wrażenie jakby było ich więcej. Oczywiście nie jest to efekt jak na zdjęciu promocyjnym, ale to chyba nie wymaga większego komentarza ;)
Moje rzęsy z natury są bardzo mizerne i efekt, który teraz daje ten tusz bardzo mnie zadowala. Oko jest bardziej wyraziste. Jeśli chodzi o trwałość, to choć tusz nie jest wodoodporny spokojnie wytrzymuje cały dzień. Potrafi się lekko kruszyć, jednak tylko wtedy kiedy będziemy coś majstrować przy oku (mam na myśli pocieranie lub coś podobnego). Okruszki jednak można dosłownie zdmuchnąć z twarzy. Z resztą, jeśli nie będziemy pchać palców do oka to nam one nie grożą :)
Podoba mi się też szczoteczka i jej kształt, to za jej zasługą rzęsy są podkręcone. Jest wygodna w użyciu, można nią wszędzie dosięgnąć. Na rzęsach mam jedną warstwę tuszu.
Morał z tej historii jest jeden- nie przekreślajmy kosmetyków od razu (działa to również w drugą stronę) i dobrze się z nimi zapoznajmy zanim wydamy ostateczny werdykt na ich temat ;)
szczoteczke ma fajna jak falsies, wyglad colossala, a morał z tego taki ze to wszystkie takie same tusze tlyko w roznych opakowaniach:)
OdpowiedzUsuńale je lubie
Jeszcze One By One do tej wesołej gromadki można wrzucić :D
OdpowiedzUsuńO! Faktycznie bardzo ładnie podkręca :)
OdpowiedzUsuńładnie wydłuża rzęsy :)
OdpowiedzUsuńNa co dzień- super! Lubię tusze maybelline :)
OdpowiedzUsuńciekawe dlaczego na początku tak nabroił... :D może był za rzadki i musiał zgęstnieć? ja nie lubię nowych tuszy, zawsze lepiej mi się maluje po jakimś czasie, jak zmieni się ich konsystencja.
OdpowiedzUsuńJa też mam czasami tak, że z braku laku sięgam po jakis tusz i nagle... go uwielbiam! super efekt daje ten tusz, ciekawa szczota:)
OdpowiedzUsuńczasami tusz musi po prostu przyschnąć - tak samo jest z OneByOne - na początku się marze a potem tusz idealny :)
OdpowiedzUsuńi teraz też mam ten Cat Eyes - dostałam w prezencie bo pierwszej właścicielce nie podpasował - pierwsze moje odczucie takie jak Twoje, chciałam wyrzucić ale potem sobie przypomniałam co było z OBO i poczekam 2-3 tygodnie :)
OdpowiedzUsuńPo tym co widać na fotach to jednak nadal jest badziewny, bo widać grudki na rzęsach i są posklejane. Wydaje mi się, że tusze Rimmela wszystkie są takie badziewne - skusiłam się na scandaleyes, bo był w promocji i w necie nie było jeszcze opinii na jego temat i od razu pożałowałam tego zakupu - tusz jest paskudny, szczotka wielka jak ta do kibelka przez co wypaćkamy wszystko dookoła, konsystencja smaru, która skleja rzęsy w jedną wielką i do tego zostawia grudki. Plus tylko za to, że producent nie kłamał nadając nazwę temu tuszowi - scandaleyes pasuje idealnie, bo jak się nim pomalujesz to będziesz wygladać skandalicznie ;)
OdpowiedzUsuńJa nadal nie jestem zadowolona, bo nie pogrubia rzęs, ale faktycznie moje wydłuża i podkręca, więc z innym tuszem daje świetny efekt
OdpowiedzUsuńTeż pisałam o tym tuszu. Niestety z biegiem tygodni i tak nie zmieniłam o nim zdania. Jedyne co mi się w nim podoba to kształt szczoteczki - mała, zgrabna i odpowiednio wygięta :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńEfekt jest naprawdę całkiem ciekawy. Pewnie nie potrafiłabym obsłużyć tej szczoteczki
OdpowiedzUsuńteż mam wrażenie,że te tusze muszą trochę odleżeć. używałam fioletowy z tej serii i był moim ulubionym tuszem, teraz też mam colossala, ale z prostą szczoteczką i tez go lubię :)
OdpowiedzUsuńteż potrzebuję pogrubienia, dotąd byłam zadowolona z różowego tuszu Essence, ale oczywiście szukałam czegoś lepszego i nie znalazłam ;/
OdpowiedzUsuńdla mnie najlepszy tusz to collagen z loreala - mny nie umywaa sie do niego...
OdpowiedzUsuńMiałam dokładnie tak samo z One by One. Na początku istna masakra, a gdy sobie trochę poleżał jest naprawdę fajny. :)
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podoba,ładnie wygląda tak delikatnie.
OdpowiedzUsuńPrezentuje się ciekawie : )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam : )
Podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńKocham ten tusz;)
OdpowiedzUsuńmam go w zapasach :)
OdpowiedzUsuńJa bym go raczej nie kupiła, jak widać na zdjęciu jednak bardzo skleja rzęsy.
OdpowiedzUsuńPo prostu musiał swoje przeleżeć :)
OdpowiedzUsuńdaje bardzo fajny efekt :) ja używam aktualnie tuszu z eveline, takiego w złotym opakowaniu i jestem bardzo zadowolona.
OdpowiedzUsuń