Koniec miesiąca czyli nie mogę przewrócić kartki w kalendarzu dopóki nie pojawi się na blogasku projekt denko. Mój ulubiony wpis miesiąca czas zacząć :)
- płyn micelarny BeBeauty- piąta, może szósta butelka. Wciąż mam o nim tak samo dobre zdanie. Jeszcze nie raz pojawi się w tym zestawieniu.
- szampon Aussie Miracle Moist- bardzo przeciętny produkt, jestem daleka od jakichkolwiek zachwytów choć właściwie nic nie mogę mu zarzucić. Nie odradzam, nie polecam.
- Joanna Naturia szampon z miodem i cytryną- kołtun mejker. Pięknie pachniał, był szalenie niewydajny i plątał włosy jak żaden produkt do tej pory. Nein nein nein.
- żel peelingujący Young 20+ Lirene- na dniach jego pełna recenzja.
- mydło pod prysznic Ziaja Blubel- opakowanie sama nie wiem które. Uwielbiamy te mydła u nas w domu, wersja poziomka z żurawiną należy do moich ulubieńców :)
- odżywka do włosów Kallos- fatalny produkt, który z włosami nie robił kompletnie nic. Odradzam.
- woda różana- kupiłam ją na wrocławskich targach kosmetycznych i sporo przepłaciłam. Woda jak woda, nie różni się w działaniu niczym od swoich tańszych odpowiedników.
- czekoladowe masło do ust The Body Shop- dobry produkt, który myślałam, że nigdy się nie skończy!
- puder healthy balance Bourjois- miałam trudne relacje z tym produktem. W zależności od zastosowania spisywał się dobrze lub tragicznie, nie mogłam na nim polegać.
- żel do brwi Delia- oj długo się u mnie należał. Pierwszy kosmetyk kupiony pod wpływem blogów. Początkowo myślałam, że jest cudowny, teraz widzę jak wiele miał wad. Już wiem, że idealnym rozwiązaniem jest dla mnie po prostu kredka z grzebykiem :)
- tusz do rzęs MIYO 3w1- bardzo dobry tusz. Wracam do niego co jakiś czas i nigdy nie jestem zawiedziona :)
- maska do włosów Kallos Latte- w przeciwieństwie do odżywki tej samej marki jest ona rewelacyjnym produktem. Bardzo się z nią polubiłam i pewnie nie raz do niej wrócę :)
- masło do stóp z miętą i limonką Fusswohl- świetny produkt. Rozpływałam się nad nim w recenzji i właśnie do niej Was odsyłam :)
też lubię maskę Kallosa :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że jest taka tania :)
UsuńTeż lubię wpisy o zdenkowaniu:) Micel z Biedronki od pół roku u mnie gości, a Ziaję blubel na różowo również udało mi się skończyć w tym miesiącu- zapach bardzo mi się spodobał i mam ochotę na inne. Reszty produktów nie miałam
OdpowiedzUsuńTo gorąco polecam Ci wersję pomarańczową :) Ma w sobie taką fajną gorycz, rewelacyjnie pobudza z rana :)
Usuńa to wpiszę go sobie na listę:)
UsuńMusze wypróbować maskę Latte, bo ciągle o niej słyszę dobre opinie :D
OdpowiedzUsuńMusisz :D Za 5zł żal nie wziąć :P
UsuńMaski Kallos rządzą! :D
OdpowiedzUsuńTaaak! :D Chociaż jeszcze maski z Ziai są super :)
UsuńWidzę że żel z biedry wszyscy wykończyli i ja też , a co do szamponu z Joanny to dla mnie Nie :)
OdpowiedzUsuńTen szampon to jakaś pomyłka. Dobrze, że nie wzięłam większej butelki jak planowałam...
UsuńMasła z TBS są dla mnie najlepszymi ;))
OdpowiedzUsuńCzeka na mnie jeszcze cytrynowe i pewnie będzie uczta dla nosa :)
UsuńŁadne denko :) Czekam z niecierpliwością na recenzję żelu peelingującego Lirene.
OdpowiedzUsuńMasła z Body Shopu to cudowna sprawa, ale niestety bardzo szybko się nudzą :)
OdpowiedzUsuńzdziwiona jestem twoją opinią o masce z kallos, wiele dobrego o niej słyszałam :)
OdpowiedzUsuńDo Kallosa nie wrócę, bo mnie ni ziębił ni grzał, masełko do stóp czeka na wypróbowanie, a płyn z Biedronki... niezły, ale mojej Biodermy nie przebije :)
OdpowiedzUsuńA ja tam lubię ten szampon z Joanny :)
OdpowiedzUsuńAussie nie okazał się cudem ;/
OdpowiedzUsuńLubię maskę Latte i to masło do stóp :)
OdpowiedzUsuńJa jestem za to zachwycona wodą różaną z Dabur :)
OdpowiedzUsuńKurczę, szampon z Aussie powinien choć odrobinę zapracować na swoją cenę. Kolejny przykład, że droższe wcale nie oznacza lepsze...
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa tych kosmetykow z Aussie ;)
OdpowiedzUsuńTroszkę tego jest ;)
OdpowiedzUsuń