poniedziałek, 22 grudnia 2014

Róż do policzków Catrice Revoltaire, kolejny ulubiony róż

Większość moich róży do policzków jest w podobnych odcieniach dzięki czemu nie mogę narzekać, że któryś mi nie pasuje. Zazwyczaj używam jednego produktu przez kilka tygodni lub nawet miesięcy i później sięgam po coś innego. Prawie jakbym kupowała coś nowego :) Ostatnio moim nr jeden jest róż ze starej limitki Catrice Revolitare. Czyż nie jest piękny?


Pamiętam, że miałam problem, żeby go dostać. Trafił mi się dopiero podczas pobytu w Bratysławie, gdzie w DM zapłaciłam za niego około 6 ojro. Jest to piękne połączenie różu i rozświetlacza, przy umiejętnym trzymaniu pędzla można przy jednym pociągnięciu załatwić dwie aplikacje ;)


Takie ładne kolory!


Na poliku wygląda pięknie. Przy okazji widać jak nieźle zapchał mnie róż Marble Mania z Essence. Swoją drogą dało mi to do myślenia. Mam wiele róży i nie mam co udawać, że niektóre nie przekroczyły daty ważności. Niby suchym produktom nic się nie dzieje, a jednak! Co zrobić? Wywalić wszystko? No nie. Zużyć i kupić jeden nowy? Super, zajmie mi to chyba dziesięć lat.  


Stąd moje pytanie: jak sobie radzicie z przedatowanymi kosmetykami tyu róż, cień do powiek, rozświetlacz? Nie ukrywam, że moim małym celem jest ograniczenie ilości wszystkiego co mam. Oddałam sporo ubrań z szafy, co ciekawe w ogóle nie zauważyłam ich braku! Tylko wisiały smętnie i wprowadzały mi zamieszanie przy porannym wyborze stroju. Dokładnie taka sama sytuacja jak wtedy, gdy przydużej ilości lakierów nie wiemy czym pomalować paznokcie ;) Wyniosłam też wiele książek do biblioteki, szczególnie tych mniej udanych ;) Ostatnio jedyne co kupuję poza jedzeniem to meble do mieszkania ;) I tu pojawia się pytanie, co z tymi ośmioma różami? ;)

6 komentarzy:

  1. jeśli ten róż essence ewidentnie Ci szkodzi, wyrzuć.

    myślę, że dla przeterminowanych różów nie ma drugiego życia. jedyne co, to można by może wykorzystać je do zabawy z dziećmi, narysować nimi coś paluszkami, a potem bardzo dobrze umyć ręce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Róż z essence już jest w koszu ;)

      Fajny pomysł z tym malowaniem! :) Ostatnio bawiłam się tak z lakierami do paznokci, piękne malunki nam wyszły :D Jak się nie ma kredek, żeby zabawić dziecko, to trzeba sobie inaczej radzić :P Ale teraz już mam schowaną w szufladzie kolorowankę i kredki świecowe na wszelki wypadek ;)

      Usuń
  2. Faktycznie ten róz z essence nieźle Cie zapchał - u mnie ostatnio podobny pogrom zrobił krem NIVEA na noc ale tu problemu nie ma bo do stóp zużuję :) A drugie życie dla przeterminowanych rózy - ja w sumie przy tego typu kolorówce -w kamieniu- jakoś nie zwracam uwagi na termin ważnosci :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze z żalem wyrzucałam róże, ale wolałam nie ryzykować. W końcu znalazłam rozwiązanie, które pozwala mi unikać dylematów. Używam minerałów, z których można korzystać bez obaw przez kilka lat. Róże prasowane zawierają oleje i substancje nawilżające, które w miarę upływu czasu zaczynają się rozkładać i jełczeć. Minerały są od nich wolne, a same w sobie nie stanowią pożywki dla drobnoustrojów, więc można z nich korzystać przez wiele lat. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że nie każdy polubi ich nietypową formułę.

      Usuń