piątek, 17 czerwca 2011

Balsam brązujący reklaksujący Ziaja

Dziś pora na recenzję kosmetyku, do którego podchodziłam bardzo sceptycznie, jednak spisał się znakomicie. Chodzi o balsam brązujący relaksujący z Ziaji. Kiedy jakiś miesiąc temu zaczęła się pora na krótkie spódniczki, stwierdziłam, że muszę nadać koloru moim arcybladym nóżkom. Do firmy Ziaja mam wielkie zaufanie więc sięgnęłam po ich produkt. Jego cena to 9zł za 200ml. Tutaj podaję link do jego strony na wizażu. Uzyskał tam średnią 3,38/5.

Zacznę od rzeczy, która skłoniła mnie do zakupu tego balsamu. Był to jego zapach. Pachnie tak samo jak żel łagodzący po opalaniu tej samej firmy i zapach ten bardzo mi odpowiada. Nienawidzę tego smrodku charakterystycznego dla tego typu balsamów. Niestety, w tym przypadku po jakiejś godzinie piękny zapach się ulatnia i pozostaje tylko nieprzyjemna woń balsamu brązującego :( Czuję się tym faktem lekko oszukana, bo liczyłam, że ładny zapach się utrzyma, a już na pewno nie podejrzewałam takiej nieprzyjemnej przemiany. 

Kolor na skórze pojawia się dopiero po drugiej aplikacji. Jest to bardzo ładny, oliwkowy odcień. Wiele osób się mnie pytało, gdzie tak opaliłam nogi, od kiedy zaczęłam używać tego kremu. Nie miałam żadnego problemu ze smugami, bo dokładnie rozsmarowywałam wszystko na skórze. Wcześniej robiłam sobie peeling. Polecam też nabieranie mniejszej ilości kremu. Lepiej dać mniej, niech opalenizna pojawi się wolniej, ale przynajmniej będzie jednolita :) Nie zauważyłam, aby brudziły mi się ubrania czy pościel. Ogólnie pod tym względem jestem bardzo zadowolona. Dodam tylko, że balsamu tego stosuję tylko i wyłącznie na nogi. Skóra po jego użyciu jest faktycznie o wiele gładsza, ale niestety dość słabo nawilżona. Działanie relaksującego nie zauważyłam, ale teraz mam sesję, więc tylko ziółka mi pomagają w tej kwestii ;)
Plusem jest też samo opakowanie, które bez problemu można postawić do góry nogami :) To starczy mi jeszcze na długo, ale jestem pewna, że właśnie do tego balsamu brązującego będę wracać :) Na koniec wrzucam skład dla zainteresowanych:

11 komentarzy:

  1. Ja też używam tego balsamu, na początku zrobiłam sobie smugi, teraz nie mam z tym problemu:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również go używałam, z tym że na całe ciało, co drugi dzień. I początkowo byłam bardzo zadowolona, ale po jakimś czasie opalenizna schodziła ze mnie dosłownie płatami. :( Zrobiły się smugi, po prostu coś strasznego. Całe szczęście po jakimś tygodniu używania peelingu udało mi się to wszystko zetrzeć. Także ostrożnie!
    www.sonnaille.blogspot.com dopiero zaczynam, będzie mi miło jeśli zajrzysz. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie jest idealny :) tylko musisz regularnie robić peeling, bo inaczej zacznie Ci złazić .

    Pozdrawiam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja podchodzę bardzo ostrożnie do takich preparatów. Najczęściej wybieram chusteczki samoopalające, chociaż one zostawiają smugi ;/

    OdpowiedzUsuń
  5. też muszę się troszkę "opalić"

    OdpowiedzUsuń
  6. lubię ten produkt, w swojej kategorii cenowej jest ok, zapach faktycznie ma słaby, kojarzę, że i mnie nie nawilżał specjalnie, ale odcień był bardzo przyjemny, o smugach też nie było mowy...

    zapraszam do siebie, organizuję super konkurs z marką Bentle Organic - organiczne kosmetyki do wygrania

    OdpowiedzUsuń
  7. Też go bardzo lubię. w tej kategorii cenowej rewela :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Może kiedyś spróbuje bo w sumie moje nogi też są arcyblade :D

    OdpowiedzUsuń
  9. a ja nadal nie moge sie przekonac do balsamow samooplajacych/brazujacych ;P...

    OdpowiedzUsuń
  10. Też go używałam ale jak dla Mnie daje zbyt mocny efekt opalenizny po pierwszej aplikacji, może dlatego, że jestem taka blada;P

    OdpowiedzUsuń