Na początku wakacji na blogach i YT panował mały szał na punkcie kremu tonującego Ziaja Nuno. Wszyscy go sobie chwalili, ja zakodowałam sobie w głowie, że muszę ten krem znaleźć i tak się stało. Zapłaciłam za niego około 8zł i byłam przekonana, że mam idealny produkt na lato.
Krem ten przeznaczony jest do cery trądzikowej, zanieczyszczonej, skłonnej do wyprysków. Jak wszystkie produkty z serii Nuno jest przeznaczony dla nastolatków (myślę, że w gimnazjach powinni je rozdawać, żeby dziewczynki nie nakładały na twarz tego, co codziennie możemy obserwować na ulicach mijając stare maleńkie z pomarańczowymi buziami ;)).
Docelowo krem ten miał być dobrą alternatywą dla ciężkich podkładów, których staramy się w lecie unikać. Faktycznie, jest on dość lekki, do tego wygląda naturalnie. Efekt taki osiągniemy jednak jedynie w dwóch przypadkach- jeśli szybko i dokładnie go rozsmarujemy na twarzy (w przeciwnym wypadku utworzą nam się okropne smugi) oraz jeśli nie mamy bardzo jasnej karnacji. Najjaśniejszy odcień, z serii którego jestem posiadaczką jest po prostu ciemny! Może nie bardzo ciemny, ale zdecydowanie nie nadaje się dla jasnych cer. Na zdjęciu dokładnie tego nie widać, ale jest to problem powszechnie znany- praktycznie każda osoba, która stosuje ten krem się na to żali.
Tak jak jestem w stanie szybko i dokładnie rozetrzeć to cudo na twarzy, to niestety nie jestem w stanie nic poradzić na to, że gdy na dworze jest bardzo ciepło krem ten się waży na twarzy... Potrafi cały przykleić się do nosków okularów przeciwsłonecznych i zejść z twarzy, gdy ściągamy okulary. W tym momencie upada idea używania go w lecie.
Z wyżej wymienionego powodu sięgałam po niego tylko w chłodniejsze letnie dni. Teraz sięgam po niego w te dni, kiedy nie czuję potrzeby wyglądać idealnie. Nie lubię nie mieć niczego na twarzy, więc posiłkuję się tym kremem. Delikatnie wyrównuje koloryt, w sam raz żeby móc wyjść na niedługo z domu i nikogo nie wystraszyć ;) Nie spowodował u mnie żadnych podrażnień czy innych niemiłych niespodzianek.
Więcej do niego z pewnością nie wrócę, odradzam jego zakup, choć wiadomo, że każdemu pasuje co innego. U mnie się nie sprawdził, do tego przedziwnie pachnie i dość szybko znika z twarzy. Nie podoba mi się też jego skład. Mówiąc krótko Ziaji dziękujemy w temacie kremów tonujących ;) Także niestety wielki hit okazał się być dla mnie wielką klapą.
Ja go kupuję na lato- na zimę jest stanowczo zbyt pomarańczowy :)
OdpowiedzUsuńja go mam i jestem zadowolona
OdpowiedzUsuńZgadzam się zdecydowanie z twoją opinią i również nie polecam!
OdpowiedzUsuńja w ogóle nie znalazłam jeszcze fajnego kremu tonującego; ani nivea (z serii visage young i pure skin), ani floslek się nie sprawdziły. i szczerze mówiąc nie mam ochoty dalej szukać, wolę podkłady. nawet latem.
OdpowiedzUsuńja też za nim nie przepadam i używam w takich sytuacjach jak Ty :P
OdpowiedzUsuńNie mam ale słyszałam o nim.
OdpowiedzUsuńJa też go nie polubiłam - jako bladolica - zwyczajnie za ciemny.
OdpowiedzUsuńPoza tym spływał mi z twarzy latem...-.-
ja tez go nie polubiłam:( użyłam raz i się pozbyłam, a na lato planuje używać bb krem, Elmong, dostałam spora odlewke od Motylicy i wydaje mi się, że na lato będzie idealny;)
OdpowiedzUsuńZgadzam sie z toba w 100%
OdpowiedzUsuńCzyli opinie są w większości na nie- cieszę się, że niektórym jednak pasuje, zawsze to miło znaleźć kosmetyk odpowiedni dla siebie, ja niestety szukam dalej ;)
OdpowiedzUsuńUżywałam tego kremu latem 2010, wówczas wydawało mi się, że to najlepszy kosmetyk na świecie... przyszła jesień, zrobił się za ciemny, następnie nastała era mineralna i do tej pory zastanawiam się jak mogłam go używać:)
OdpowiedzUsuńHaha też mam kilka takich kosmetyków, że nie mam pojęcia jak kiedyś mogłam być nimi zachwycona ;)
OdpowiedzUsuńooo, przykro mi. u mnie był spoko. jest ciemny, ale kaman. w kraju gdzie na każdej ulicy jest solarium, to chyba nie jest problemem ;D
OdpowiedzUsuńA gdyby był za jasny to powinnam się w mące wytarzać ;)
OdpowiedzUsuńo matko nienawidzę go, po prostu nienawidzę !!
OdpowiedzUsuńNie widziałam go jeszcze,ale chyba bym się na niego nie skusiła.
OdpowiedzUsuńJa go bardzo lubię, ale tylko latem :)
OdpowiedzUsuńTeż kupiłam go w nadziei na to że będzie idealnym produktem na lato - oczywiście odczucia dokładnie te same : waży się na twarzy, robi smugi, jest bardzo ciemny i wcale nie stapia się z cerą.. W lato nie używałam go prawie w ogóle, natomiast teraz gdy temperatura za oknem osiąga magiczną liczę 0 stopni krem sprawuje się dużo lepiej :D
OdpowiedzUsuńJa nawet nie próbowałam go kupować, bo mam b. jasną cerę i wiedziałam, że będzie za ciemny ;/ a szkoda.. ale jak mówisz, że się waży to może wcale nie szkoda :)
OdpowiedzUsuńDla mnie zachwycanie się nim wszędzie było dziwne i ciesze się, że nie skusiłam się :)
OdpowiedzUsuńMimo, że latem był tak chwalony ja go nie kupiłam i się cieszę:)
OdpowiedzUsuńprzyznam, że ja mam jakąś dziwną twarz i jescze nie znalazlam kremu tonujacego, ktory nie narobilby mi plam na twarzy.....chcialabym na lato nie raz miec cos lzejszego i dobrego, ale wszsytko robi na twarzy smugi :(
OdpowiedzUsuńMam taką samą opinię na jego temat jak Ty...
OdpowiedzUsuńJa kupiłam ostatnio krem tonujący firmy Alterra, który miał być kremem brązującym(z taką myślą go kupiłam!) jednak okazał się zwykłym tonującym. Ładnie pachnie, ma inną konsystencję niż ten z Ziai. Już niedługo porównanie tych dwóch kremów tonujących na moim blogu, także zapraszam do odwiedzania bloga, żeby nie przegapić:)
OdpowiedzUsuńhmmm widać zatem dlaczego kosztuje 8 zł. Nie miałam go nigdy, ale tak mnie zaciekawiłaś swoją recenzją, że chyba polecę go sobie kupić mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńa ostatnio zastanawiałam się nad nim, ale już się chyba nie skuszę.
OdpowiedzUsuńA jak dla mnie ten krem tonujący w połączeniu z pudrem Synergen to był hit lata :)
OdpowiedzUsuńkosmetyk mocno przereklamowany, zawsze można zrobić sobie krem tonujący samemu :O
OdpowiedzUsuńmiałam kiedyś podobny krem i byłam średnio zadowolona. nivea w tym temacie też się nie popisała... u mnie ten krem po prostu spływa, przy cerze tłustej jak moja jest beznadziejny. a co do rozdawania w gimnazjach - to na pewno pomogłoby dziewczynom z "pomarańczerem" na twarzy wyglądać bardziej ludzko.
OdpowiedzUsuń