czwartek, 17 listopada 2011

Oczyszczający kwiat lotosu w tubce

Maseczki z Avonu zawsze omijałam szerokim łukiem. Zdarzyło mi się mieć dwie, z czego żadna nie przyniosła pożądanych efektów. Pierwsza była z serii Planet Spa, już nie pamiętam dokładnie jaka była jej nazwa, miała rozgrzewać. Niestety po aplikacji wydzielała tak okropny zapach, że przyprawiało mnie to o mdłości... Z kolei drugą opisałam na blogu w tej notce. Nie zrobiła totalnie nic.

Miałam jednak to szczęście, że w czerwcu tego roku wygrałam w jednym z konkursów zestaw kosmetyków i była wśród nich maseczka z serii Planet Spa, a dokładnie maseczka głęboko oczyszczająca pory "Tajski kwiat lotosu". Po moich wcześniejszych doświadczeniach z maseczkami byłam do niej sceptycznie nastawiona. Jednak już po pierwszej aplikacji bardzo się polubiłyśmy i ten stan trwa do dziś.

Maseczkę tę nakładam zawsze na twarz po wcześniejszym oczyszczeniu jej peelingiem. 5 minut wystarczy, ale z liliowego koloru zmieniła się w totalnie zaschniętą białą skorupkę. Wyraźnie widać jak szybko wysycha- pierwszy raz spotkałam się z takim efektem po nałożeniu maski i muszę przyznać, że ciekawie to wygląda :)  

Jeśli chodzi o samo działanie to również jestem z niej bardzo zadowolona. Po jej użyciu pory wyraźnie się zmniejszają, wszelkie zaczerwienienia i podrażnienia zmniejszają się. Na dłuższą metę widzę, że moje kropki na nosie powoli znikają. Uwielbiam efekt wygładzonej i miękkiej buzi, który otrzymuję po jej nałożeniu.

Na zdjęciu obok możecie zobaczyć jak wyglądam tuż przez zmyciem tego cuda z twarzy. Można kogoś przestraszyć :) 

Maseczka zdecydowanie jest jednym z moich ulubionych produktów. Pięknie pachnie, działa, jest szybka w użyciu. Efekty są praktycznie natychmiastowe- więcej do szczęścia nie potrzebuję. Jeśli chodzi o jej wydajność to też sprawuje się bardzo dobrze choć oczywiście to zależy od tego, kto ile i jak często ją nakłada. Mi wystarczy cienka warstwa raz na tydzień.

Jeśli macie dostęp do produktów Avonu serdecznie Wam ją polecam, niestety nie jestem w stanie powiedzieć ile dokładnie kosztuje- na KWC jej cena to 26zł, jednak wiadomo, że w takich katalogach zakupy robi się głównie na promocjach ;)

Miłego wieczoru! :*

14 komentarzy:

  1. bardzo fajna maseczka, a że lubię wszelkiego rodzaju maski- muszę się na nią skusić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię tę maseczkę, choć palma pierwszeństwa i tak należy do tej z błotem z Morza Martwego. Będziesz miała okazję, spróbuj, jest świetna :)

    OdpowiedzUsuń
  3. mi też ona podpasowała, ps świetne zdjęcie z maseczką ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam zapach tej serii, muszę spróbować maseczki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. zawsze chciałam wypróbować coś z serii planet spa, więc skuszę się na tą maseczkę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niedługo będą te maseczki chyba za 9 zł to się skusze ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. uwielbiam tą maseczkę, to mój KWC. chociaż pierwsza w "lubieniu" jest ta błotna z Minerałami z Morza Martwego - bardzo Ci ją polecam. przy regularnym stosowaniu obu maseczek efekty są naprawdę świetne :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ja jakos nie przekonana jestem do kosmetykow Avon - ostatnio jestem milosniczka maseczek algowych, jak raz nałożą Ci algę to nic innego już Ci sięnei spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. haha, świetne zdjęcie ;>
    ja jakoś nie używam maseczek, brakuje mi na to czasu ;/

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja miałam kiedyś maseczkę błotną a Avonu,byłam z niej dość zadowolona i ładnie pachniała.Kupiłam wtedy 3 i dwie nie nadawały się do użytku,miałam taką po nich buzie czerwoną.

    OdpowiedzUsuń
  11. wyglądasz, jakbyś nałożyła sobie na twarz lakier pękający :D

    OdpowiedzUsuń