Dziś chciałabym przedstawić Wam grzebień, z którego zalet nie zdawałam sobie sprawy dopóki go gdzieś nie zapodziałam ;) Mowa o grzebieniu z szeroko rozstawionymi zębami z The Body Shopu. Kosztował niewiele, bo 16zł (choć w sumie może się wydawać, że jak na grzebień to wiele, ale zaraz poczytacie o jego zaletach ;)). Podobno są problemy z jego dostaniem, ponieważ nie zawsze jest na stanie.
Mogło by się wydawać, że po co mi (czyli osobie posiadającej mało, w dodatku bardzo cienkich włosów-jak niemowlak ;P) taki gadżet. Powód jest prosty- potrzebowałam czegoś do torebki,. Przez większość czasu noszę włosy rozpuszczone, które latają we wszystkie strony na wietrze. Ten grzebień pozwala mi ułożyć wszystko na swoim miejscu w dosłownie kilka sekund. Jego największą zaletą jest to, że nie elektryzuje włosów jak to inne grzebienie mają w zwyczaju.
Użyty na mokre włosy radzi sobie z ich rozczesaniem, jednak większe kołtuny mogą stanowić dla niego problem. Od tego mam jednak moją szczotkę Tangle Teezer, której zastępcy nie szukam ;)
Kolejnym równie dużym plusem jak ten pierwszy jest to, że genialnie sprawuje się przy nakładaniu maseczki na włosy. Już jakiś czas temu zaobserwowałam, że maseczka "wczesana" grzebieniem spisuje się lepiej niż ta po prostu wklepana we włosy ;)
Jak widać grzebień jest kieszonkowych rozmiarów. Nie jest to must have i choć nawet w najmniejszym stopniu nie zagroził mojej miłości do szczotki Tangle Teezer to używam go z przyjemnością ;) Zarówno do nakładania maseczek jak i do ogarniania włosów poza domem.
Teraz tylko rodzi się pytanie: gdzie on u diabła się podział?!
Miałam go kupić podczas tego weekendu zniżek, ale zapomniałam :)
OdpowiedzUsuńJa zapomniałam o weekendzie zniżek :D
UsuńOn normalnie w The Body Shop kosztuje 16 zł?
OdpowiedzUsuńOstatnio widziałam, że już po 18... :(
UsuńJeszcze w lutym kosztował 16zł :(
UsuńTaki niepozorny :D no no no
OdpowiedzUsuńkurcze też miałam w planach go kupić i chyba to jednak uczynię:)
OdpowiedzUsuńja się nauczyłam rozczesywać włosy dopiero po wyschnięciu, a nie kiedy są mokre. teraz o wiele mniej mi ich wypada :)
OdpowiedzUsuńU mnie bardzo źle wyglądają włosy rozczesane na sucho niestety :(
Usuńhaha pewnie gdzieś w torebce się zapodział:D Ja od kiedy go kupiłam przed wakacjami nie rozstaję się z nim:) Szeroko rozstawione zęby i to że nie jest z plastiku sprawiły, że to mój nr jeden:) Musze wypróbować nakładanie nim maski:)
OdpowiedzUsuńGorąco polecam :) Takie nakładanie maseczki to prawie jak w reklamie :D
UsuńNajbardziej mnie w nim wkurzyło, że mi się wygiął w łuk od czesania mokrych włosów :D
OdpowiedzUsuńNo co Ty gadasz :D
UsuńMam taki sam grzebień z manufaktury i tez go sobie chwalę:)
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że to nie o markę a o kształt i materiał grzebienia chodzi :)
UsuńRównież go mam i bardzo lubię :) Używam go do rozczesywania mokrych włosów i czasem też właśnie do wczesywania maseczek :)
OdpowiedzUsuńDo maseczek jest rewelacyjny :)
Usuńzainteresowalas mnie!
OdpowiedzUsuńSłyszałam o nim dużo dobrego :)
OdpowiedzUsuńJa używam tylko tego grzebienia :). Z kołtunami też sobie radzi jak ktoś się mocno do rozczesywania przyłoży i trochę pocierpi :D. Dodam jeszcze, że nie rozczesuję włosów codziennie, więc tym większe przed nim wyzwanie :P.
OdpowiedzUsuńMam na niego ochotę, bo potrzebuje porządnego grzebienia. A wiesz że wycofali serię Originals z TBS? Jakiś czas temu byłam i jak mi babeczka powiedziała, że ją całkiem firma wycofała to trochę ciśnienie mi podskoczyło bo ona była wyjątkowo udana i przystępna cenowo :/
OdpowiedzUsuńU mnie jak coś zginie, przepadnie i 'ni ma' to jest ta rzecz w miejscu w którym najmniej się jej spodziewam.. ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę, już tyle razy się o tym przekonałam i zdziwiłam :)
Na moich gęstych i grubych włosach sprawdza się idealnie. Uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńMam bardzo podobny i używam go namiętnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
M
Ostatnio jak byłam w TBS nie było go, eh. Może w sobotę dopisze mi szczęście :)
OdpowiedzUsuń