Na temat balsamu do ust Tisane padło wiele słów. W miażdżącej większości są to opinie pozytywne, moja również do takich będzie się zaliczać. Gwoli jasności napiszę tylko, że balsam możemy dostać w większości aptek, słoiczek ma pojemność 4,7g, a jego cena to około 10zł.
Balsam w takiej formie pamiętam jeszcze z początków szkoły podstawowej, czyli już grubo ponad dekadę gości na półkach naszych aptek. Niedawno sprawiłam sobie jego wersję w sztyfcie, o której pisałam tutaj. W chwili obecnej jest to mój ulubiony duet do pielęgnacji ust. Po słoiczek sięgam, gdy jestem w domu, sztyft mam zawsze w torebce. Wiele osób zarzucało Tisane w nowym opakowaniu, że jest gorszy od starszego brata w słoiczku. Moim zdaniem ich działanie jest takie samo, konsystencja faktycznie jest nieco inna, jednak coś trzeba było zmienić, żeby produkt w formie sztyftu nam się nie rozpłynął ;)
Według producenta: balsam wygładza, nawilża, odżywia szorstkie, spierzchnięte usta. Regeneruje naskórek ust uszkodzony wskutek działania czynników atmosferycznych, otarć oraz opryszczki. Chroni usta przed niekorzystnym wpływem mrozu, deszcz, wiatru, słońca. Zgadzam się z tym w 100%. Moje usta miały tendencje do pierzchnięcia, jesień i zima były dla nich zawsze najgorszym okresem. Teraz ten problem zniknął. Lubię jego zapach, to że nadaje się pod szminki i błyszczyki, długo pozostaje na ustach, jest wydajny, tani i przede wszystkim działa.
Spójrzcie na wielkość pudełka i słoiczka ;) Szkoda, że do kartonu po butach go nie włożyli ;) Z pewnością pozostanę duetowi Tisane wierna dopóki nie nadejdą upały. Obawiam się, że wtedy pomadka mogłaby się po prostu roztopić. Na szczęście w zeszłe lato odkryłam Carmexa i dzięki temu mogę spokojnie powiedzieć, że mam już swoje ideały w pielęgnacji ust i z pewnością nie będę się rozglądać za niczym więcej.
Skład: Cera alba, Olea Europea oil, Petrolatum, Ricinus communis oil, Isopropyl Mirystate, Honey, Echinacea purpurea & Melissa officinalis & Silybum Marianum Extract, Aqua, Glyceryl Stearate, Cetyl Alcohol, Propylene glycol, Cholesterol, Tocopheryl acetate, Ethyl Vanillin.
Nie widziałam jeszcze takich balsamów (chodzi mi o ten).
OdpowiedzUsuńChyba muszę go wypróbować ;)
uwielbiam uwielbiam kocham go
OdpowiedzUsuńW skrócie to recenzja tego balsamu mogłaby wyglądać tak jak Twój komentarz :D
UsuńUwielbiam go
OdpowiedzUsuńCiekawe. Z wersji w słoiczku nie korzystałam (niehigienicznie), natomiast sztyft mnie dobił. Owszem, pięknie pachniał i wspaniale smakował, ale W OGÓLE nie chronił moich ust, ba!, wysuszał mnie, co zdziwiło mnie niepomiernie. W dodatku był cholernie niewydajny. Od razu po nim zaryzykowałam i kupiłam pomadkę Winter Care z FlosLek i jest to mój faworyt: pokonał nawet Carmex. Przepięknie pachnie, smakuje jak marzenie, a usta nawilża na kilka godzin spokojnie. Polecam!
OdpowiedzUsuńmam i kocham, nie zamienię na żaden inny.
OdpowiedzUsuńStanowczo wolę wersje sztyftowe wszystkich balsamów :)
OdpowiedzUsuńMam go i z moimi suchymi ustami sobie nie poradził
OdpowiedzUsuńTo sie skusze na niego jak pokończe swoje mazidła ;)
OdpowiedzUsuńnie miałam, ciekawy
OdpowiedzUsuńjak będę w Polsce, zapoluję na sztyft
OdpowiedzUsuńNie posiadam go w swojej kosmetyczce. W sumie nawet go nigdzie koło siebie w sklepach nie widziałam choć słyszałam dużo dobrego na jego temat. Pozdro:*
OdpowiedzUsuńja nigdy nie miałam tisane, jakoś jak kiedyś go wąchałam zapach mi nie przypasowal
OdpowiedzUsuńUwielbiam balsamy do ust, ale tego jeszcze nie testowałam;)
OdpowiedzUsuńA ja go coś nie lubię...
OdpowiedzUsuńno pewnie że to oczywista oczywistość :D uwielbiam!
OdpowiedzUsuńja jestem w nim zakochana, dzień w dzień przed snem się nim maziam a moje skórki przy pazurkach go ubustwiają tender cream może się przy nim schować
OdpowiedzUsuńtoffie:)
OdpowiedzUsuńhttp://kobiece-wariacje.blogspot.com/
Pamiętam początki Tisane. Jakoś nigdy ten balsam do ust mnie nie zachwycał. Naczytałam się sporo pozytywnych opinii, ale jak dla mnie to normalny, niczym nie wyróżniający się balsam. Naprawdę jest sporo lepszych i zdecydowanie tańszych tego typu produktów. Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńzapraszam do odpowiedzi na serialowy TAG :)
OdpowiedzUsuńhttp://duzaatakamala.blogspot.com/2012/01/tag-nasze-ulubione-seriale.html
mi nie do końca odpowiada ten zapach/smak. do carmexa się już przyzwyczaiłam, tutaj mam opory :) ale faktycznie, usta nawilża bardzo przyjemnie. wersji pomadkowej znaleźć nie mogę, a słoiczek używam rzadko...
OdpowiedzUsuńJa wolę Carmex i moje usta także.
OdpowiedzUsuńwolę carmex i pomadkę Lovely z miętą i kamforą
OdpowiedzUsuńZnam i bardzo lubię. Szczególnie za zapach i skuteczność.
OdpowiedzUsuńUwielbiam słoiczkowe Tisane! Za działanie i za zapach:P
OdpowiedzUsuńI polecam pomadkę Alterra ;)
mam szczotę, jest dobra chociaż ja wolę ostrą gąbkę codziennie i peeling od czasu do czasu :) wczoraj skusiłam się na spróbowanie peelingu z bielendy (jest bliźniaczy do masła - granat i avocado, niestety mam oba) no i kicha masakryczna! na mokrej skórze praktycznie nic nie czuć, na suchej schodzi pół opakowania na jeden raz... ma w sobie olejek i za to plus, bo skóra była troszkę wygładzona i nawilżona po brzegi, ale... za 15zł to żenada.
OdpowiedzUsuńa peeling z bebeauty to inna para kaloszy :) ja się cieszyłam, że szybko schodzi bo inaczej chyba bym go niechcący wylała :)
a jeśli o TAGA chodzi to nie ma parcia :)
OdpowiedzUsuńMoja koleżanka ma taki sam . ^^
OdpowiedzUsuńmam w sztyfcie i kocham go! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam go :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do odpowiedzi na TAG :)
OdpowiedzUsuńhttp://no-to-pieknie.blogspot.com/2012/01/instynkt-owcy.html
Często śmieszą mnie opakowania kosmetyków, zwłaszcza kremów. Wielkość całkiem spora, zaglądasz do środka i....jesteś zdziwiona:D
OdpowiedzUsuńniezłe to pudełeczko :D ja mam wersję w sztyfcie ;) ale i tak wolę carmexa
OdpowiedzUsuńNie lubie go ale wiele osob bardzo sobie go ceni i swojego czasu uratowal usta mojej kolezanki.
OdpowiedzUsuń