Cześć Dziewczyny :) Serdecznie dziękuję Wam za wszystkie życzenia powrotu do zdrowia, które zamieściłyście pod poprzednim postem, dużo one dały, bo choróbsko już mnie prawie opuściło :)
Od dawna już planowałam wpis o moich kremach do rąk. Nawet zdążyłam zrobić im już zdjęcie, oczywiście wszystko odwlekło się w czasie, kremów mi przybyło ;) Używam ich wszystkich na raz i podejrzewam, że niedługo czeka mnie masowe wykończenie tych produktów. Zapraszam Was na zbiorczą recenzję moich mazideł ;)
Od tego się zaczęło, potem się rozrosło ;)
Krem do rąk Balea o zapachu mango to moja absolutna miłość. Żałuję, że nie kupiłam więcej opakowań, przyznam, że w DM wzięłam go nieco z braku laku. Zapach ma obłędny, nie pogardziłabym takimi perfumami. Co więcej rewelacyjnie nawilża moje dłonie na długie godziny. Nieoceniony przy stosowaniu w zimie oraz na noc. Jest bardzo gęsty i treściwy, jego aplikacja to prawdziwa przyjemność. Jeśli za szybko nie pojadę do Bratysławy to z pewnością będę go ściągać przez Allego, bo jak najbardziej warto. Już nie pamiętam dokładnie za ile go kupiłam, ale wydaje mi się, że nie było to więcej niż 1 ojro. No śmiech na sali ;)
Kolejna pamiątka z Bratysławy. Nagietkowy krem do rąk Alverde. Mogłabym napisać o jego właściwościach to samo, co o kremie Balea, niestety tutaj już nie będę tak bardzo rozpływać się nad jego zapachem. Nagietek czyli taka typowa woń "kwiatków polnych", że tak to określę ;) Jego pojemność to 75ml, idealnie sprawdzał się do torebki, teraz zaczął mi się kończyć i trzymam go koło komputera, bo tak łatwiej mi go zużyć ;)
W końcu coś dostępnego u nas :) Krem do rąk Isany z kwiatem pomarańczy. Jedną tubkę kupiłam sobie sama, drugą dostałam w paczce z kosmetykami rossmanna, trzecią kupiłam mamie. Gdy już opadły mi pierwsze zachwyty nad kolejnym limitowanym kremem Isany doszłam do wniosku, że wcale nie jest taki fajny jak jego migdałowy brat. Nawilżenie pozostawia nieco do życzenia, zapach męczy na dłuższą metę. Jednak moja mam jest nim zachwycona i zgarnęła wszystkie tubki :D Na jej dłonie, które już jednak mają swoje lata działa rewelacyjnie, więc podejrzewam, że to racze ja mam z nim problem ;) Czekam na kolejne limitowane produktu Isany :)
Kolejne dwa kremy to rozkoszne bubelki z Czterech Pór Roku.
Dałam się złapać na ładne opakowanie i kupiłam od razu dwa. Poza ładnymi zapachami nie mają nam do zaoferowania nic a nic. Może czerwona wersja jest ciut lepsza, ale ogólnie i tak dramat. Omijajcie szerokim łukiem. Trzymam jeden w kuchni, drugi w łazience i używam zawsze po myciu rąk.
Rozgrzewający sratatata... |
Co by nie kończyć tak pesymistycznie pokażę Wam moje mega odkrycie. W tym przypadku miliony wizażanek nie mogły się mylić i w moim odczuciu jak najbardziej zasłużenie przyznały tytuł Kosmetyku Wszech Czasów Isanie, a dokładnie jej kremowi do rąk z mocznikiem.
Jakby na świecie został tylko ten krem oraz mango z Balei to nie przeszkadzałoby mi to ;) Kupiłam od razu wersję w tubce przeznaczoną do rąk oraz w słoiczku do ciała. Jednego i drugiego używam naprzemiennie na dłonie, stopy, czasem na łokcie czy nawet na podrażniony katarem nos i jestem zachwycona. Taka jakość za tak małe pieniądze- ideał znaleziony :)
Nie wiedziałam, że Isana ma krem do ciała z mocznikiem. Wpisuję na listę zakupów :>
OdpowiedzUsuńŻadnego z powyższych nie miałam, ale ostatni zestaw zaciekawił mnie najbardziej :)
OdpowiedzUsuńMam ten krem z mango.
OdpowiedzUsuńCzeka na swoją kolej :)
Ja nawet lubię Isanę z kwiatem pomarańczy i myślę, że jestem gotowa na mocznik, tyle zbiera ochów i achów.
OdpowiedzUsuńJa ostatnio polubiłam krem do rąk z avene,ale 4 pory roku też bardzo lubie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Krem mango czeka na swoją kolej :)
OdpowiedzUsuńZ Balea polecam również krem do rąk z mocznikiem.
A kręciłam się wczoraj koło Czterech Pór Roku i ledwo oparłam się opakowaniom ale nie żałuję!
OdpowiedzUsuńTym bardziej, że w zapasach mam chyba z 8 kremów do rąk ;)
A tego isanowego z mocznikiem w czerwonej tubce też już dawno nie widziałam w Rossmanie.
ciężko mi idzie zużywanie kremów do rąk... używam regularnie, ale mam otwartych kilka i dlatego tak :(
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnego z nich, ale już wiem, który chętnie wypróbuję ;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam ten z Balea :)
OdpowiedzUsuńtrochę mina mi zrzędła jak przeczytałam o isanowej pomarańczy, bo mam ją w zapasach...
OdpowiedzUsuńDla mnie isana średnio działa, mam krem do rąk z Balea z 5% mocznikiem i to jest to!
OdpowiedzUsuńnarobiłaś mi ochoty na to mango z balei:)
OdpowiedzUsuńja mam miliardy kremów do rąk i ich nie używam tak często jak powinnam. hmn.
OdpowiedzUsuńTrzeba będzie w końcu spróbować tego z mocznikiem :)
OdpowiedzUsuńSkusiłabym się na te kremy z Czterech Pór Roku, gdzie je dorwałaś?
OdpowiedzUsuńU mnie ten z Isany z kwiatem pomarańczy mógł być, nie najgorzej go wspominam. Za to serii z mocznikiem szczerze nie cierpię, chyba że do stóp. Ale do tej partii ciała mam przyjemniejsze mazidła.
Zdecyduję się za to ma nagietkowy z Alverde, cenię sobie kremy z tym składnikiem.
Ja za rzadko używam kremów do rąk i od dłuższego czasu męczę jeden.
OdpowiedzUsuńJa bym chciała ten Balea:) opis zachęca:)
OdpowiedzUsuńUżywałam tylko isany, ale wersji z oliwką. Lubię go.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
M
Bardzo chciała bym wypróbować krem Alverde:)
OdpowiedzUsuńwczoraj kupiłam limitowany z Isany. Kurcze troszkę żałuję. Niestety u nas już nie było przecenionego evree.
OdpowiedzUsuńuff dobrze, że nie kupiłam tych z 4 pór roku :D
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że kiedyś wpadnie mi w ręce krem balea, bo zapachy są świetne zarówno kremów jak i żeli pod prysznic. ten krem zimowy z czterech pór roku (wersję czerwoną) miałam, ale nie był dla mnie aż tak bublowaty :D co do kremów isany mam mieszane uczucia, chociaż ten z mocznikiem kiedyś chętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Ja właśnie mam Isanę kakao i masło shea i nie jestem nią zachwycona :) A tych kremów niestety jeszcze nie miałam :)
OdpowiedzUsuń