Odgruzowywanie łazienki trwa w najlepsze. W tym miesiącu wśród dziesięciu produktów trafiły się dwa wyrzutki: róż i masło do ciała. Obecnie jedynym rodzajem produktów, które mi zalegają są wszelkiej maści balsamy do ciała. Nawet żeli pod prysznic mam sztuk dwie :)
- masło do ciała Galanea soczysta brzoskwinia z hawajską wanilią- tak śmierdzącego produktu do ciała dawno nie miałam. Mam zamiar napisać na jego temat kilka słów w najbliższym czasie. Nie byłam w stanie go używać, bo dosłownie robiło mi się niedobrze...
- róż wibo z różanej serii- kiedyś bardzo go lubiłam, niestety od ponad roku nie sięgnęłam po niego chyba ani razu i zdążył się przeterminować. Niby prasowane rzeczy są słabiej podatne na psucie i niektórzy trzymają je nadal choć data ważności minęła, ale ja z moją problematyczną cerą nie mogę ryzykować ;)
- olej kokosowy z Biochemii Urody- zamówiłam kiedyś z ciekawości, przy okazji kupowania pudru bambusowego. Działał na moje włosy podobnie jak Vatika, tylko miał nieporęczne opakowanie.
- antyperspirant Nivea Dry Comfort- już ostatnia kula Nivei, którą miałam w zapasach. Ta wersja ma w sobie coś dziwnego, co sprawia, że przy wysokich temperaturach moja skóra śmierdzi i to wcale nie potem ;/ jakby zachodziła jakaś reakcja... Nie zużyłam do końca, ale same rozumiecie, że nie mogę czegoś takiego tolerować ;)
- wygładzające serum do rąk BeBeauty- swojego czasu naczytałam się jaki to cudowny produkt. Ucieszyłam się, gdy udało mi się na niego trafić, niestety okazało się, że u mnie zupełnie się nie sprawdził. Zamiast super nawilżenia miałam super przeciętność.
- zmywacz do paznokci Blanchette- mój absolutny ulubieniec z Kauflandu. Bardzo wydajny, świetnie zmywa, nic nie przesusza. Już kupiłam kolejne opakowanie.
- dwufazowy płyn do demakijażu Garnier- produkt bardzo popularny w blogosferze, nie mogłam go nie kupić ;) Faktycznie spisywał się bez zarzutu, z pewnością kiedyś do niego wrócę.
- peeling myjący under 20- całkiem mocny zdzierak, z którym się polubiłam. Obecnie moim faworytem jest jednak korund, głównie ze względu na prostotę składu.
- żel pod prysznic Isana z olejkiem pomarańczowym- bardziej niż za nim samym będę tęsknić za jego zapachem ;)
- serum antycellulitowe Tołpa- pisałam o nim zaledwie wczoraj, więc odsyłam Was do recenzji :)
ta tolpa strasznie mnie korci...
OdpowiedzUsuńsporo tego , wakacje dają rade ze tyle zużywasz
OdpowiedzUsuńŻel z Isany kupię, gdy tylko ciut uszczuplę kąpielowe zapasy :)
OdpowiedzUsuńLubię Twoje posty z denkami, krótko zwięźle i na temat. :)
OdpowiedzUsuńDzięki! :*
UsuńJa to masło do ciała Galanea bardzo lubię, łącznie z zapachem. Zużyłam zimą dwa opakowania tego produktu :)
OdpowiedzUsuńI tak samo lubię dwufazówkę z Garniera :)
Na pewno wrócę do tego żelu z Isany, niesamowicie udany zapach :)
OdpowiedzUsuńJa również muszę odgruzować i to porządnie łazienkę ;)
OdpowiedzUsuńw kwestii oleju kokosowego to zamierzam go kupić do smażenia.
OdpowiedzUsuńodgruzowanie łazienki powoli postępuje, chociaż mogłabym się bardziej postarać. oh well..
Fajne zużycia, jednak ja jeszcze nic z tego nie miałam ;d
OdpowiedzUsuńJa też polubiłam żel z Isany Med - naprawdę ma świetny zapach :)
OdpowiedzUsuńA kulki Nivea Dry Comforto to moje ulubione od wielu wielu miesięcy - już nie kupuję żadnych innych, na szczęście u mnie sprawują się świetnie, nez żadnych dodatkowych atrakcji zapachowych ;)
chodzi za mną ten żel z Isany, ale mam spory zapas żeli pod prysznic to jeszcze trochę poczeka na zakup
OdpowiedzUsuńCałkiem niezłe denko. Patrzyłam na to serum z BeBeauty, ale potem zrezygnowałam.
OdpowiedzUsuńo jest mój ulubieniec wśród zmywaczy! :P
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tego żelu pod prysznic ISANA MED a z Nivea antyperspirantem również się nie polubiłam :)
OdpowiedzUsuń